sobota, 19 października 2024

trek from Simkotra Tsho, 4110 mnpm to Thimphu via Phajodhing, day 5

Budzę się o 5, ale nic dziwnego, skoro wczoraj poszliśmy spać o 19. Rano te same rytuały, co zawsze - pakowanie plecaków, bed tea, mycie ząbków i rączek, śniadanie. Potem Thsering pomaga ekipie zwijać obozowisko i składa namioty.























Około 9 wyruszamy, dziś do przejścia 3 - 4 godzin, prawie bez wejścia, za to zejścia 1300 metrów. Oj, będzie ciężko. Wspinamy się na przełęcz, dookoła karłowate rododendrony. I miejsca medytacji i monastyry.









Zaglądamy do jednej z pustelni, w której na podłodze siedzi sześciu mnichów i klepie mantry. Potem zaczynają śpiewnie zawodzić. Dziwne to, młodzi, sprawni mężczyźni, a siedzą cały dzień i medytują. A za pazuchą telefon z fejsbukiem.











Po drodze zwiedzamy jeden z klasztorów, Phajoding Monastery. Oczywiście trzeba zdjąć buty i chusteczkę z głowy i oczywiście nie można robić zdjęć. A szkoda. W środku Thsering opowiada nam znowu historie o zjednoczeni Buthanu, o Buddhach i bóstwach. Trudno to wszystko zapamiętać.



























Schodzimy dalej. I cały czas w dół, po kamieniach i kamykach, glinie i błocie, korzeniach drzew. Po drodze Penjor serwuje nam herbatę, a my przez chwilę odpoczywamy.











Wreszcie, tuż po 13 jesteśmy na dole. Tu czeka na nas Jamphel ze swoją limuzyną. Oooh, jak dobrze. Bo nogi, a właściwie kolana, bolą. Obsługa wraca pickupem.



Jedziemy do Thimpu, stolicy Bhutanu. Tu w Edelweiss Restaurant zjadamy dobry lunch. Potem kupujemy koszulki ze smokiem dla chłopaków i jedziemy do hotelu.















Dziś śpimy w Asura Hotel. Marzę o wygodnym łóżku, gorącym prysznicu i szamponie. Thsering obiecuje nam pokój z balkonem i widokiem na wielkiego, złotego Buddhę, zamiast tego dostajemy mały pokój bez tych atrybutów. No dobra, idę interweniować do recepcji i proszę, dostajemy wielki i piękny apartament z balkonem, widokiem, salonikiem i przestronną łazienką. Recepcjonista pyta nas, na którą godzinę chcemy kolację, mówimy, że na 19.











Po prysznicu jedziemy do centrum, gdzie spacerujemy i sprawdzamy ofertę pamiątkową. Robimy zakupy i wracamy do hotelu.

































W sklepie obok kupujemy 4-pak piwa Druk za 270 BTN (Ngultrum bhutański). W hotelowej restauracji w Paro płaciliśmy 200 BTN za puszkę plus podatek plus obsługa. Ah!



















O 19 idziemy na kolację, a tu w restauracji kłębi się tłum. Tłum kobiet. Ruskich kobiet. Nie ma szansy, by dopchać się do pojemników z jedzeniem, więc siedzimy i czekamy. Zupa znika. Reszta jedzenia też znika. Ruskie po cztery razy podchodzą do garów i nakładają sobie kopiaste porcję jedzenia. Jest tam ich zawsze co najmniej kilka, więc nie mamy szansy, by coś zjeść. Czekamy więc. Wreszcie po niemal godzinie Ruskie opuszczają restaurację, a my wreszcie możemy przystąpić do konsumpcji. Oczywiście po wielu interwencjach u obsługi. Jesteśmy niezadowoleni i dajemy temu wyraz. Jako rekompensatę tych niedogodności dostajemy od kuchni po pucharu lodów. Idziemy do recepcji zapytać, kiedy Ruskie przychodzą jutro na śniadanie, by uniknąć kłopotliwej sytuacji. Podobno zamówiły śniadanie na siódmą. Dobrze, gdyż my będziemy jeść o 8.
Mam problem z zaśnięciem. Odzwyczaiłam się od wygodnego łóżka?







I nasz intinerer:

Trek from Simkotra Tsho (4,110m/13,484ft) to Thimphu via Phajodhing – 5 to 6 hours (14km) trek

After a heavy breakfast, you will head towards Thimphu. The trail starts with a steady climb and enticing views of Mt. Gangkar Puensum in the backdrop. Then a downhill hike takes you to Phajodhing. From Phajodhing Monastery, Thimphu is visible. You continue taking a downhill trail and walk through the pine forest to reach the road above Takin Sanctuary. Your trek ends here as you hop on the ride with the driver towards the hotel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz