Wróciłam do żywych! Wstaję rano, skoro świt i jestem jak żywa. Wszyscy się cieszą ;) Zjadamy śniadanie, pakujemy się i jesteśmy gotowi do drogi. Tragarze dostają od Hussaina pieniądze, na pewno nasze napiwki, może również zapłatę od Mountain Challenger.






Jedziemy trzema jeepami, z pokonywaniem przeszkód i zarwanych mostów, przenoszeniem bagaży, przez sześć godzin. Podróż drogą o może nie najlepszej kondycji, ale za to z fantastycznymi widokami na zagubione gdzieś w dolinach i na skalnych urwiskach hunzańskie wioski. Z tyłu za nami przez część drogi siedzi kucharz, ściśnięty między bagażami. Potem zmienia się z Rahmetem, drugi biedak. W pewnym momencie nad rzeką zauważam kilkunastu mężczyzn 2 czarnych strojach, jakby coś ćwiczyli. I duże, czarne flagi. Pytam Rahmeta, czy to ISIS, a on potwierdza, jakby to było coś naturalnego. Uuups!








Po drodze zatrzymujemy się na lunch, ale w innej knajpie niż poprzednio. Jest miło, przyjemnie i smacznie. Jemy i odpoczywamy. Knajpę zdaje się obsługują głuchoniemi, bardzo sympatyczni. Spotykamy tu mojego lekarza z Australii, który dopytuje o moje samopoczucie i jest bardzo zadowolony, że jestem już w dobrej formie.



Zajeżdżamy do hotelu w Skardu, ale jest jakiś problem z miejscami. Nie dostajemy już domków tylko pokój w hotelu, który nie jest zbyt czysty. Tylu facetów tu obłazi, że wzięliby się do roboty i posprzątali trochę. Czekamy na informacje od Agnieszki z Mountain Challenger. Czeka też obsługa - przewodnik, kucharz i pomocnik. Rozmawiam na osobności z Rahmetem i mówię, jak jestem zadowolona z niego i jego pracy i jakim jest wspaniałym człowiekiem. Daję mu napiwek, osobiście ode mnie, gdyż chcę go docenić. Dajemy napiwki od nas wszystkich obsłudze, po 25$/każdego. A przewodnik mówi, że jemu się należy 100$, a kucharzowi i pomocnikowi po 50$! No chyba oszaleli! Napiwek to nie jest zapłata za pracę, tylko forma gratyfikacji, gdy jesteśmy zadowoleni że świadczonych usług. Takie kwoty i tak są bardzo duże w warunkach pakistańskich.... Staramy się skonsultować z Agnieszką, trwa to trochę i gdy mamy jasność, że nasze napiwki są odpowiednie i chcemy to przekazać obsłudze, ich już nie ma. Poszli sobie nie czekając. Nawet się nie pożegnali. Głupio mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz