piątek, 5 sierpnia 2022

Askole - Skardu

Wróciłam do żywych! Wstaję rano, skoro świt i jestem jak żywa. Wszyscy się cieszą ;) Zjadamy śniadanie, pakujemy się i jesteśmy gotowi do drogi. Tragarze dostają od Hussaina pieniądze, na pewno nasze napiwki, może również zapłatę od Mountain Challenger.
 








Jeszcze krótki spacer po Askole.













Jedziemy trzema jeepami, z pokonywaniem przeszkód i zarwanych mostów, przenoszeniem bagaży, przez sześć godzin. Podróż drogą o może nie najlepszej kondycji, ale za to z fantastycznymi widokami na zagubione gdzieś w dolinach i na skalnych urwiskach hunzańskie wioski. Z tyłu za nami przez część drogi siedzi kucharz, ściśnięty między bagażami. Potem zmienia się z Rahmetem, drugi biedak. W pewnym momencie nad rzeką zauważam kilkunastu mężczyzn 2 czarnych strojach, jakby coś ćwiczyli. I duże, czarne flagi. Pytam Rahmeta, czy to ISIS, a on potwierdza, jakby to było coś naturalnego. Uuups!

















Po drodze zatrzymujemy się na lunch, ale w innej knajpie niż poprzednio. Jest miło, przyjemnie i smacznie. Jemy i odpoczywamy. Knajpę zdaje się obsługują głuchoniemi, bardzo sympatyczni. Spotykamy tu mojego lekarza z Australii, który dopytuje o moje samopoczucie i jest bardzo zadowolony, że jestem już w dobrej formie.
 





















Zajeżdżamy do hotelu w Skardu, ale jest jakiś problem z miejscami. Nie dostajemy już domków tylko pokój w hotelu, który nie jest zbyt czysty. Tylu facetów tu obłazi, że wzięliby się do roboty i posprzątali trochę. Czekamy na informacje od Agnieszki z Mountain Challenger. Czeka też obsługa - przewodnik, kucharz i pomocnik. Rozmawiam na osobności z Rahmetem i mówię, jak jestem zadowolona z niego i jego pracy i jakim jest wspaniałym człowiekiem. Daję mu napiwek, osobiście ode mnie, gdyż chcę go docenić. Dajemy napiwki od nas wszystkich obsłudze, po 25$/każdego. A przewodnik mówi, że jemu się należy 100$, a kucharzowi i pomocnikowi po 50$! No chyba oszaleli! Napiwek to nie jest zapłata za pracę, tylko forma gratyfikacji, gdy jesteśmy zadowoleni że świadczonych usług. Takie kwoty i tak są bardzo duże w warunkach pakistańskich.... Staramy się skonsultować z Agnieszką, trwa to trochę i gdy mamy jasność, że nasze napiwki są odpowiednie i chcemy to przekazać obsłudze, ich już nie ma. Poszli sobie nie czekając. Nawet się nie pożegnali. Głupio mi.
 






Na kolację zjadamy kurczaka bbq, Maciej nic nie je, bo teraz on walczy z żołądkiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz