Wstaje słoneczny, choć zimny poranek. Morale od razu rośnie. Na śniadanie zjadamy omlety z serem i warzywami, do tego placki roti i tuż przed ósmą ruszamy w drogę. Mamy do przejścia 7h, do campu Khoburtse.

























Idziemy znowu przez gołoborza i piargi, skaczemy przez potoki, ślizgamy się na lodzie. Widoki są cudowne. Otacza nas surowa, majestatyczna przyroda.





Po 4 godzinach mamy lunch w campie Urdukas, stąd jeszcze 3 godziny do noclegu w campie Khoburtse, jednak idziemy pół godziny dłużej.










Jeszcze trzy dni treku i cztery noce w namiocie. Już wiem, że to nie moja bajka i więcej nie dam się na żaden trek namówić. Wprawdzie widoki są wspaniałe, Karakorum to najpiękniejsze góry na świecie, ale ta niewygoda... to zimno... brak możliwości umycia się... Nie wiem, czy to rekompensuje ten stres.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz