poniedziałek, 22 lipca 2019

Kierunek zachód, jedziemy do Stambułu, 18h autokarem

Spokojna pobudka o 7, spokojne śniadanie, tym razem nie dostajemy już çorby (a szkoda, bo chciałam spróbować inną), tylko niewielkie porcje śniadaniowe- trochę pomidora, ogórka, oliwek, ciupinkę sera, miód, masło,  chleb i çaj. Maławo, ja się wprawdzie najadam, ale Maciej?
Potem idziemy na zakupy na drogę, ekmeki, czyli nadziewane (niespodzianką) buły, simity i morele, bo to w takiej długiej podróży nigdy nic nie wiadomo; dadzą jedzenie albo nie i właściwie nie wiadomo, co i ile :p







Bierzemy autobus miejski i jedziemy do biura Esadaş, gdzie mamy być o 11 i skąd transferem zawożą nas na odległy o 8 km otogar. W biurze też nie mówią po angielsku i to młodzi ludzie, jestem już tym zmęczona :( W ogóle zauważamy, że raczej starsi ludzie coś tam mówią po angielsku niż młodzi. I po niemiecku, ci, co pracowali/pracują w Niemczech. No a trudno, żeby się uczyć tureckiego, by móc podróżować po Turcji :p


















Ruszamy chwilę po 12, bo jeszcze czekamy na jedną osobę. Wkrótce dają kawę i cupcake'a.

















I znowu picie i słodkie, a potem kilka razy samo picie. I zatrzymujemy się kilkakrotnie na pół godziny co najmniej, na jedzenie, picie i wc. W międzyczasie panowie myją przednie szyby autobusów (to forma ukrytego bezrobocia, podobnie jak chmary teaboyów roznoszących çaj), a raz nawet cały autobus :p

















W środku nocy, o 2 zatrzymujemy się w kombinacie podróżniczym, wielki sklep, w którym można kupić gliniane gary (ja taki chcę!), knajpa, stoi tu aż 9 autobusów, dookoła których uwijają się panowie z długimi szczotami do mycia.
Jedziemy dalej i śpimy dalej, chociaż jest mi już coraz mniej wygodnie. Zajeżdżamy do Stambułu o 6.15 i o 8 mamy autobus do Edirne, 55 TL/os., dosyć drogo, w porównaniu z poprzednim przejazdem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz