Wybieramy się dziś do ruin Ani. Jedziemy publicznym busikiem, o godz. 9, 45 minut, teoretycznie za 18 TL/os., bo kierowca nie ma wydać reszty, więc zapłacimy mu w drodze powrotnej. Daje nam 1,5 godziny na zwiedzenie całego kompleksu archeologicznego, odjeżdża stamtąd o 11.30. Trochę mało, bardzo mało, zważywszy na obszar, jaki ruiny zajmują. To kilka, kilkanaście hektarów. Przekraczamy Bramę Lwa i kierujemy się w lewo do kościoła Odkupiciela z XI w., z którego została jedynie połowa.
Później kroki kierujemy do katedry z X w., wybudowanej za panowania króla Smbata II. To ogromna budowla, niestety, bardzo zniszczona na skutek trzęsienia ziemi w XIV w., teraz grozi zawaleniem.
Idziemy do Menükar Camii, który wygląda jak cegielnia. To pierwszy meczet w Anatolii, wybudowany w 1072.

I teraz musimy podjąć decyzję, czy iść do twierdzy, czy wracać do autobusu. Postanawiamy zwiedzać dalej, a o powrót martwić się później. Nie po to jechaliśmy tu tysiące kilometrów, by teraz wracać. Nie przyjedziemy tu przecież nigdy więcej.
Wspinamy się na wzgórze, na którym w X w.
wybudowano twierdzę Içkale. Stąd rozpościera się wspaniały
widok na ruiny i okolicę. Piękny jest przełom rzeki Arpaçayi, na
jej drugim brzegu jest już Armenia.

Następnie oglądamy kolejny kościół św. Grzegorza, zwany także od imienia fundatora Abugramentz. Zachowany jest on w bardzo dobrym stanie. Zbudowany na planie dwunastokąta, w środku znajduje się 6 absyd.
I znów kościół św. Grzegorza, wybudowany na przełomie X i XI w. przez króla Gagika I, bardzo ładny i bardzo zrujnowany. Nic dziwnego, że uległ zniszczeniu podczas trzęsienia, jego ściany obłożone są płytami kamiennymi, a w środku jest tylko luźne, kamienne wypełnienie.

Opuszczamy ruiny po 3 godzinach i nie mamy transportu do Kars. Zagadujemy kierowców busików, ale nam odmawiają. Inni ludzie próbują nam pomóc, w końcu podchodzi do nas facet i mówi, że weźmie nas do busika za 50 TL/os.! No chyba zwariował! Odmawiamy, zaczyna negocjować, w końcu staje na 50 TL za nas oboje. Jedziemy busikiem z grupą turystów.
Wysadzają nas w mieście, ale 2 km od centrum, więc drałujemy
na piechotę.
Docieramy do hotelu i robimy małą sjestę, gdyż jesteśmy trochę
zmęczeni długim zwiedzaniem w upale.
Na późno popołudniowy
lunch zjadamy po lahmacunie 5 TL/szt. w Antep 2.
Z zamku rozpościera się wspaniały widok na miasto.
Schodzimy w dół do miasta, z bankomatu wypłacamy 1500 TL i idziemy coś zjeść. Generalnie mamy ochotę na coś z gara, nie na kebaba, bo ileż można? Ponadto kebaby są tu jakieś drogie 15 TL, 17 TL, jeden nawet wołał 19 TL! W ogóle ceny tu jakieś takie wyższe, hotel, owoce, jedzenie.
W Kristal Döner zjadamy obiad z gara, smaczny, ale chyba znowu nas
oszukują, bo nie dostajemy sałatki, a mały ayran liczą sobie po 3
TL, razem płacimy 40 TL.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz