sobota, 20 lipca 2019

Kars, ruiny Ani

Wybieramy się dziś do ruin Ani. Jedziemy publicznym busikiem, o godz. 9, 45 minut,  teoretycznie za 18 TL/os., bo kierowca nie ma wydać reszty, więc zapłacimy mu w drodze powrotnej. Daje nam 1,5 godziny na zwiedzenie całego kompleksu archeologicznego, odjeżdża stamtąd o 11.30. Trochę mało,  bardzo mało, zważywszy na obszar, jaki ruiny zajmują. To kilka, kilkanaście hektarów. Przekraczamy Bramę Lwa i kierujemy się w lewo do kościoła Odkupiciela z XI w., z którego została jedynie połowa. 













































Następny to kościół św. Grzegorza, zwany również Tigran Honentz, od imienia fundatora.
































Później kroki kierujemy do katedry z X w., wybudowanej za panowania króla Smbata II. To ogromna budowla, niestety, bardzo zniszczona na skutek trzęsienia ziemi w XIV w., teraz grozi zawaleniem.



























Idziemy do Menükar Camii, który wygląda jak cegielnia. To pierwszy meczet w Anatolii, wybudowany w 1072.





















I teraz musimy podjąć decyzję, czy iść do twierdzy, czy wracać do autobusu. Postanawiamy zwiedzać dalej, a o powrót martwić się później. Nie po to jechaliśmy tu tysiące kilometrów, by teraz wracać. Nie przyjedziemy tu przecież nigdy więcej. 
Wspinamy się na wzgórze, na którym w X w. wybudowano twierdzę Içkale. Stąd rozpościera się wspaniały widok na ruiny i okolicę. Piękny jest przełom rzeki Arpaçayi, na jej drugim brzegu jest już Armenia.

















































































Następnie oglądamy kolejny kościół św. Grzegorza, zwany także od imienia fundatora Abugramentz. Zachowany jest on w bardzo dobrym stanie. Zbudowany na planie dwunastokąta, w środku znajduje się 6 absyd.
























































I znów kościół św. Grzegorza, wybudowany na przełomie X i XI w. przez króla Gagika I, bardzo ładny i bardzo zrujnowany. Nic dziwnego, że uległ zniszczeniu podczas trzęsienia, jego ściany obłożone są płytami kamiennymi, a w środku jest tylko luźne, kamienne wypełnienie.

































Opuszczamy ruiny po 3 godzinach i nie mamy transportu do Kars. Zagadujemy kierowców busików, ale nam odmawiają. Inni ludzie próbują nam pomóc, w końcu podchodzi do nas facet i mówi,  że weźmie nas do busika za 50 TL/os.! No chyba zwariował! Odmawiamy, zaczyna negocjować,  w końcu staje na 50 TL za nas oboje. Jedziemy busikiem z grupą turystów. 
Wysadzają nas w mieście, ale 2 km od centrum, więc drałujemy na piechotę. Docieramy do hotelu i robimy małą sjestę, gdyż jesteśmy trochę zmęczeni długim zwiedzaniem w upale.
Na późno popołudniowy lunch zjadamy po lahmacunie 5 TL/szt. w Antep 2.


I idziemy do Kars kalesi po drodze oglądając meczet Evliya Camii.  Ruiny zamku zachowane są w dobrym stanie, gdyż na przestrzeni dziejów były kilkakrotnie odbudowywane i restaurowane.







































































































Z zamku rozpościera się wspaniały widok na miasto.




























































Schodzimy w dół do miasta, z bankomatu wypłacamy 1500 TL i idziemy coś zjeść. Generalnie mamy ochotę na coś z gara, nie na kebaba, bo ileż można? Ponadto kebaby są tu jakieś drogie 15 TL, 17 TL, jeden nawet wołał 19 TL! W ogóle ceny tu jakieś takie wyższe, hotel, owoce, jedzenie. 
Kristal Döner zjadamy obiad z gara, smaczny, ale chyba znowu nas oszukują, bo nie dostajemy sałatki, a mały ayran liczą sobie po 3 TL, razem płacimy 40 TL.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz