czwartek, 4 lipca 2019

Diyarbakir, w sercu tureckiego Kurdystanu

Niespiesznie wstajemy, schodzimy na dół na śniadanie, a tu konsternacja, bo śniadania nie ma. Nie zdążam otworzyć maila od booking.com ze szczegółami rezerwacji, a już dostarczają nam śniadanie z pobliskiej restauracji. I to jakie śniadanie. Otomańskie :) 
Nie musieliśmy robić awantury ;p

















Ruszamy zwiedzać miasto i zaczynamy od zamku, w którym znajduje się niewielkie muzeum archeologiczne, wstęp 6 TL/os. Potem spacerujemy wzdłuż miejskich murów, trochę po murach,  a upał powoli robi się nie do zniesienia. 



















































































Bizantyjskie mury obronne z czarnego bazaltu, otaczające Stare Miasto, w większości zostały zbudowane w 349 roku przez cesarza Konstancjusza II i odremontowane w XI wieku.
































Kupujemy winogrona i siadamy na skwerze, by trochę odpocząć, gdy podchodzi do nas jakiś mundurowy i zagaduje nas po angielsku. Lądujemy na posterunku policji, na szczęście miejskiej, pijemy herbatkę i miło konwersujemy z naszym nowym znajomym, Abdullahem. Umawiamy się niezobowiązująco na jutro, by nas oprowadził po mieście. 


















Wędrujemy dalej....

















Idziemy dalej, wzdłuż murów,  po murach, a skwar leje się z nieba.










Oglądamy Behram Paşa Camii, meczet z okresu osmańskiego, zbudowany w 1572. Nosi on imię Halhalli Behram Paşa, gubernatora generalnego prowincji Diyarbakir i został zaprojektowany przez Mimar Sinan, głównego architekta osmańskiego sułtana Süleymana Wspaniałego.




























W samym sercu Starego Miasta mieści się Wielki Meczet (Ulu Camii) - zbudowany przez jednego z sułtanów seldżuckich w XI wieku. Ponieważ budowla powstała w miejscu wcześniejszego kościoła bizantyjskiego, stanowi mieszaninę rozmaitych elementów architektonicznych. Wywalają mnie z niego, gdyż mam niestosowny strój. No tak, powinnam wg instrukcji mieć hidżab i burkę :p Nie to nie.


































Mimo upału wędrujemy dalej; mamy ambicję, by- mimo obezwładniającego gorąca- obejść całe mury dookoła... Mają one aż 6 kilometrów długości, cztery główne bramy i kilkanaście mniejszych oraz 72 wieże obronne!






















Diyarbakır to ogromne miasto o starożytnych korzeniach, otoczone wielkim bazaltowym murem zapewniającym niegdyś bezpieczeństwo mieszkańcom. Z gościny w tym miejscu korzystały karawany kupieckie, bo miasto, podobnie jak Gaziantep, leżało na Jedwabnym Szlaku. Jednym z lokali powstałych z myślą o kupcach jest karawanseraj Tarihi Hasan Paşa Hanı. Piękny renesansowy budynek z ogromnym dziedzińcem jest dziś kompleksem, w którym mieszczą się niewielkie rzemieślnicze sklepiki i restauracje.


















W hotelu robimy małą sjestę, zjadamy melona i o 20 wychodzimy coś zjeść. Tym razem wybrałam prawdziwą restaurację,  Firin-ci Sur. I w tej najlepszej restauracji w mieście zjadamy ogromny obiad z rozmaitymi sałatkami za 60 TL, czyli 40 zł! No niech to będzie rocznicowa kolacja :)
Ależ to jest uczta!!! :)




































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz