piątek, 9 lutego 2024

przyjemny trek pod Cerro Torre i jedziemy do El Calafate

Dziś lajcikowy trekking, a jednak zabiera nam prawie 6 godzin. Idziemy pod Cerro Torre, które również kiepsko widzieliśmy w 2018. Agata szybko odpuszcza, idziemy w trójkę. Podejście jest przyjemne, lekko w górę, z nielicznymi stromy mi i kamienistymi odcinkami. Idziemy 2 godziny 45 minut. Ludzi na szlaku i nad laguną jest niewielu.
 
























Cerro Torre widoczne jest w pełnej krasie, ze swoimi stromymi ściankami wspinaczkowymi, podobno najbardziej stromymi na świecie. Siedzimy i podziwiamy. A pogoda znów jest piękna. Ale mamy szczęście.
 






























































Wracamy.
 












W hostelu wypijamy dobre czarne piwo i to by było na tyle, jeśli chodzi o konsumpcję, gdyż o 17 mamy autobus Chaltentravel do El Calafate, na terminalu nie ma otwartej knajpy z hamburguesami, jak 6 lat temu, a liczyliśmy na to.
 












W autobusie klima szaleje. Zajeżdżamy na miejsce i jest już zbyt późno, by szukać jedzenia. Na terminalu kupujemy bilety do Perito Moreno na jutro, 85.000 ARS/os. ze stateczkiem. Idziemy do naszej kwatery, szutrową drogą pod górkę, na jakieś wygnajewo. A mówiłam, żeby sprawdzić ten nasz hostel z 2018, który znajduje się tuż przy terminalu; teraz nazywa się Matice. Docieramy do cabanas, ale nie ma tu recepcji i nie wiemy, która jest nasza. Pukamy do jednej, w której pali się światło, otwiera młody człowiek i mówi, że trzeba zadzwonić do właściciela. No ale jak, jak nie mamy karty sim? A ja mówię od początku, żeby kupić internet, to tylko na mnie krzyczą, zwłaszcza Paweł. Młodzian pożycza nam swój telefon, dzwonię i dostaję instrukcję. Wszystko w porządku. Mamy mieszkanie dwupoziomowe, na dole kuchnia z aneksem i łazienka, na górze sypialnia. Czysto, fajne ręczniki. Tylko mebli jakoś mało, brakuje szafek i półek i nie ma gdzie położyć rzeczy. Zjadamy kanapki, popijamy herbatą i idziemy spać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz