czwartek, 8 lutego 2024

Fitz Roy, najpiękniejsza góra Argentyny

Dziś ambitny dzień. Idziemy pod Fitz Roya, najpiękniejszą górę Argentyny. Mocną, solidną, piękną.

























Sześć lat temu też tam byliśmy, jednak pogoda była kiepska, było mgliście i zimno, a w pewnym momencie nawet złapała nas śnieżyca. I wiał silny wiatr no i wtedy zgubiłam pokrowiec na plecak. Dzisiaj pogoda jest wspaniała, jest ciepło i słonecznie. Idziemy przez miasteczko, do bramy parku, wstęp wolny i wchodzimy na szlak. Początkowo ścieżka łagodnie pnie się w górę, przechodzimy przez mokradła i koło laguna Capri.




































Ostatni odcinek, godzinny jest ciężki, idziemy stromą ścieżką przez gołoborze, po głazach i kamieniach. Tłumy ludzi tu się pchają.




W końcu, po czterech i pół godzinie jesteśmy na górze. I mogę wreszcie podziwiać moją ulubioną górę w całej okazałości, jak stoi taka mocna i silna nad zieloną Laguną Los Tres. Siedzimy tam, gapimy się, robimy zdjęcia, zjadamy lunch.























































Nadchodzi pora powrotu. Najgorsze te kamienie. Ciężko się idzie.



















Po 18 jesteśmy na dole. Po czterech godzinach zejścia. Ależ jestem zmęczona!













Na kolację idziemy tam, gdzie wczoraj, do La Senyera, gdyż nie mamy siły i ochoty szukać czegoś innego. I to jest bingo! Zamawiamy bife de chorizo con ensalada de la huerta y papas fritas, 16.000 ARS, dwie porcje na nas czworo, dwa litrowe piwa Quilmes, po 4000 ARS i colę dla Agaty, 1700 ARS. Stek jest genialny, średnio wysmażony, rozpływa się w ustach.
 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz