piątek, 16 lutego 2024

jedziemy do Santiago de Chile

Spokojna pobudka, spokojne śniadanie (to ma być śniadanie? chociaż dziś dostaliśmy dodatkowo po szklance soku pomarańczowego i brzoskwinię w plastrach na czworo), wypełniamy online wjazdową deklarację celną do Chile i zamawiamy ubera na terminal. Ależ się tu tymi uberami rozbijamy. Tanie są. Jedziemy autobusem firmy Nevada, wyjazd w południe, z lekkim opóźnieniem.



Pakuję się! 









Droga jest piękna, z majestatycznymi, skalistymi i bardzo kolorowymi górami, piętrzącymi się nad szosą.
 






















Po 15 jesteśmy na granicy argentyńsko-chilijskiej, załatwienie formalności wszystkich 23 pasażerów, pieczątki wjazdowe z uśmiechami oficerów PDI, zeskanowanie wszystkich plecaków i dokładna kontrola autokaru zabiera godzinę. Ruszamy dalej.
 












Do Santiago przyjeżdżamy o 19 i idziemy kupić kartę sim do internetu, gdyż wyczytaliśmy, że w hotelu nie ma internetu. Cooo? W tych czasach? Płacimy 3900 CLP za dwie karty na tydzień, ale okazuje się, że nie działają, a telefony są zablokowane, gdyż po raz drugi wjechaliśmy do Chile. Cooo? Co to ma do rzeczy? Kombinujemy na wszelkie sposoby, ale bezskutecznie, więc jesteśmy wkurzeni. Nie możemy zamówić ubera, bo nie mamy internetu, więc bierzemy autoryzowaną taksówkę z terminala, 10.000.CLP i jedziemy do hotelu Sonetto.
 


Nooo ładny jest, butikowy. I mamy dwa osobne pokoje. Wprawdzie najpierw nam dają nam gorszy niż dostaje Paweł z Agatą, ale mówimy, że chcemy inny i nie ma problemu. Pokój jest ładny, łazienka też ładna, woda gorąca w prysznicu jest, klima działa, internet ok, jedyny problem to brak okna na świat, jest tylko takie na korytarz, w związku z tym w pokoju śmierdzi stęchlizną.
 








Jest tu i basen i stoliczki i kawa serwowania cały dzień. Fajnie.
 


Wieczorem, a jest już późno, idziemy szukać sklepu i knajpy. Sklep znajdujemy bez problemu, tuż za rogiem, kupujemy sok i wielką butelkę chilijskiego czerwonego wina Gran 120 Santa Rita, soki i colę. Knajpa jest tuż obok, peruwiańska, Coca Ltda, przecież nie lubię tej kuchni, jednak zaryzykuję. Zamawiamy lomo salteado, trozos de carne de vacuno salteado con cebolla, camarones, tomate, salsa de soya y vinagre acompanado de arroz y papas fritas, 13.900 CLP za porcję, bierzemy dwie, para compartir. Jedzonko jest pyszne, mięsko mięciutkie i te krewetki.
 




I na dobry sen wypijamy czerwone wino, Gran 120 Santa Rita.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz