wtorek, 5 kwietnia 2022

powrót z dżungli, dzień piąty treku do El Mirador

Znowu pobudka o 5 (!), śniadanie o 5.30 (znowu jajecznica!) i z poślizgiem 10 minutowym wyruszamy. Dziś ostatni odcinek, 18 kilometrów z El Tintal do Carmelita. Po drodze zwiedzamy kompleks Mano de Leon, z piramidami, zasypanymi ziemią, która kryje pałace i świątynie oraz juego de pelota, największe boisko z czasów preklasycznych. Wspinamy się na piramidę de Pavo, z której roztacza się widok na selwę.
 
























Maszerujemy dalej, a temperatura rośnie. Po drodze robimy jeden krótki odpoczynek i do Carmelita docieramy o 11.30. Całe przejście zabiera nam 5 i pół godziny, nieźle. Zmarnowani jesteśmy totalnie. I nogi bolą bardzo.









Chwilę odpoczywamy i idziemy do comedor na almuerzo- kurczak (bardzo mięsny), ryż i sałatka z makaronu, do picia sok z tamaryszka, a na deser ananas.











Żegnamy się z naszą giuą i ariero, kucharka gdzieś zniknęła, wsiadamy do busika i jedziemy z powrotem do Flores. Dwie godziny 45 minut jazdy szutrową drogą, trzęsę się jak ulęgałka i głowa mi się kiwa. Potem asfaltem pół godziny i o 16 jesteśmy na miejscu. W hotelu Natz bierzemy prysznic i idziemy do restaurant tipico Imperio na zasłużone piwo.



Przyjemnie orzeźwieni idziemy teraz do biura Carmelita, by dowiedzieć się o szczegóły wycieczki do. Sayaxche i okolicznych ciekawostek, a tu okazuje się, że jest zamknięte. Wtf, ale o co chodzi?! No teraz to już naprawdę nas zirytowali! Idziemy więc do agencji naprzeciwko i wszystkiego się dowiadujemy. Jedziemy sami, bez łaski. I do tego taniej. Oni nam proponowali wycieczkę za 2400Q, zobaczymy, ile nam wyjdzie. Wracamy brzegiem jeziora, Maciej oczywiście się kąpie.
 






Po drodze na kolację w Imperio zimny prysznic w hotelu. Zamawiamy menu del dia, czyli costillas bbq z ziemniakami i guacamole, do picia mrożona jamaica, po 40Q, znowu to samo, ah bo ta jamaica taka pyszna. Potem jeszcze litr cerveza Brahva za 15Q.












Wracamy do hotelu. Jest gorąco jak w piekle, a w pokoju śmierdzi naszymi brudnymi po treku ciuchami. Wentylator chodzi jak szalony, ale nie daje rady przemielić tego ciężkiego od upału powietrza. Pokój jest mały, łazienka ciasna, tamta opcja przed El Mirador była znacznie lepsza. Bierzemy kolejny zimny prysznic, ale niewiele to daje, gdyż temperatura o 22 wynosi 28°! Usiłuję zasnąć, bezskutecznie. Znowu prysznic i znowu i znowu, w końcu zapadam w sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz