środa, 6 kwietnia 2022

jedziemy do Sayaxche

Jak fajnie, że nie musimy wstawać o 5! Dziś musimy się tylko przemieścić do Sayaxche. Spokojnie zjadamy śniadanie kontynentalne, żadnej jajecznicy! Zabieramy plecaki, w hotelu mówimy, że na powrocie chcemy ten duży pokój i łapiemy mototaxi, czyli tuktuka.















Na terminal de autobuses w Santa Elena jedziemy za 15q zamiast początkowych 20Q. I zanim z niego wysiądziemy już mamy transport do Sayaxche, hehe. Jedziemy klimatyzowanym busikiem, półtorej godziny za 30Q/os. Gra musica latina, jest dobrze. Gadamy z kierowcą o możliwościach wycieczkowych, na miejscu wysadza nas u swojego wujka, Luisa, z którym robimy deal wycieczkowy. Za cztery wycieczki: Aguateca na Rio Petexbatun i Ceibal na jutro oraz Altar de Sacrificio i Carter Azul na Rio Pasion chce 2300, trochę się targujemy i płacimy 300$ za nas oboje, czyli 2100Q. Do tego dokładamy dwa śniadania i dwie kolacje za 350Q. Picie nie jest wliczone. Czyli i tak taniej niż propozycja Carmelita.
 




Sayaxche to niewielkie miasteczko, położone nad Río La Pasión, która później łączy się z rzeką Chixoy i dalej znana jest jako Usumacinta, rzeka graniczna między Meksykiem, a Gwatemalą. La Pasión ma tu w Sayaxche kilka odnóg, będziemy nimi pływać już od jutra.











Luis przewozi nas swoją łódką na drugą stronę rzeki i zaprowadza do hotelu Guayacan, tuż nad brzegiem. Nocleg kosztuje 200Q za noc w pokoju z klimatyzacją. Ufff wreszcie trochę chłodu.
 























Ogarniamy się i zanosimy nasze brudne rzeczy do pralni, 45Q, będą gotowe na 18. Te małe, gwatemalskie miejscowości są urokliwe, mają swój klimat, uwielbiam je. Życie tu proste, jakiego sobie nawet nie wyobrażamy w Europie, ale z pewnością nie jest wolne od kłopotów. To zupełnie inny poziom wyobrażni.














Po drodze zaglądam na cmentarz, uwielbiam zwiedzać lokalne cmentarze, a te w Gwatemali są takie kolorowe.

















Kupujemy wielką butlę miejscowego sprite'a za 10Q i po zimnym prysznicu siadamy w cieniu wielkiego drzewa na tarasie na dachu hotelu z pięknym widokiem na rzeki.



Odbieramy nasze ciuchy z pralni, są czyściutkie i pachnące, ah!





Wieczorem idziemy do Cafe Maya na zamówione wcześniej pescado blanco po 80Q. Ryba jest bardzo smaczna, tylko trochę wysuszona, chyba czekała na nas zbyt długo. Bierzemy po małym piwie po 12Q, a rachunek- nie wiadomo skąd- wynosi 195Q, no chyba, że policzyli sobie za dodatki.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz