niedziela, 22 lipca 2018

Citio archeologico Finca 6 i płyniemy do Bahia Drake

O 8 przyjeżdża po nas taksówka, ale to nie taksówka, tylko mąż/brat/kuzyn/wujek właścicielki hostelu, który zawozi nas do citio Finca 6. Przy drodze ciągną się plantacje palmy olejowej, wrrrr. W citio kupujemy bilety wstępu po 6$/os. i oglądamy kamienne kule, które spotkać można jedynie w Kostaryce. Część z nich ledwo wystaje z ziemi, to te, które były tu na miejscu, a większość, która została przywieziona z różnych stron i zgrupowana można podziwiać w całości.























Przez citio biegnie kolejka, którą transportuje się banany z pobliskiej plantacji. Pffffff.



Zwiedzanie zajmuje nam 1,5h, później jeszcze odwiedzamy malutkie muzeum i oglądamy filmy o wykopaliskach, kulach i miejscowych rytuałach.





O 10 'taksówka' odwozi nas do Sierpe, kurs do citio i z powrotem kosztuje nas 10$ (po małych targach), 5 km w jedną stronę.
Oryginalne ozdoby z opon ;p pełno ich tu wszędzie.
















Stąd o 11.30 mamy lanchę do Bahia Drake. Płyniemy godzinę, najpierw rzeką, potem jej ujściem aż do oceanu, nad którym położona jest Bahia. Przez dużą część drogi po obu stronach rzeki widać plantacje palmy olejowej :( Gdy wpływamy na ocean zaczynamy skakać po falach, przepływamy tuż, tuż skalistych wysepek, pasażerowie piszczą ze strachu. Oh, trzeba mieć zaufanie do tych wszystkich sterników (i kierowców).





















Gdy dopływamy do brzegu zaczyna padać, czemu mnie to nie dziwi w tej Kostaryce? ;p Tu czeka już samochód, który zawozi nas do Cabinas Jade Mar.
Oglądamy prosty pokój z dwoma wentylatorami, dużym łóżkiem i łóżkiem piętrowym, ze wspólną łazienką i wifi, który kosztuje 22$. Wreszcie jakaś przyzwoita cena! Zostajemy tu trzy noce, bo Maciej ma jakieś plany na jutro i pojutrze. Hostel ma drewniane tarasy z widokiem na ocean.
















W hostelu kupujemy dwie wycieczki, na Isla del Caño i Parque Nacional Corcovado, za każdą płacimy po 80$/os. z rabatem 20$ za taki duży zakup, razem 320 dolaritos, o matko!! 
Idziemy na rekonesans kulinarny po wiosce. Znowu pada :(
Wieczorem jemy obiad w restauracji Mar y Bosque, spaghetti con camarones en salsa blanca za 4500 CRC i chuleta de cerdo con papas fritas y ensalada również za 4500 CRC, najtańsze chyba, co w tej wsi znaleźliśmy. Do rachunku z automatu doliczają 10%, więc finalnie płacimy 9900 CRC, czyli 18$!



Powoli możemy podsumować Costa Ricę... Generalnie hostele są tańsze niż w Panamie, za to jedzenie i w knajpach i w sklepach droższe. Ogólnie drogi kraj.
Wieczorem zaczyna się błyskać, później przychodzi potężna ulewa i gwałtowna burza. Trzaska tak, że wysiada prąd,  nie ma wody i internetu.  Pada chyba całą noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz