wtorek, 3 lipca 2018

Las ruinas de Guayabo

Wstajemy o 5.30, gdyż o 6 mamy autobus do Guayaba. Bilet kosztuje 475 CRC/os. Jedziemy 45 minut przez malownicze wzgórza,  porośnięte bujną zielenią. Widoki piękne! 
Citio archeologico otwierają o 8, więc musimy czekać ponad godzinę. Robimy sobie kanapki z bagietki, dobrej wędliny i pomidora. I czekamy.
















W końcu jest już godzina otwarcia, więc wchodzimy. Idziemy naturalną ścieżką przez selvę, podziwiamy citio z miradora i oglądamy pozostałości monticulo central, czyli grobowców, pertoglify, czyli wyryte w kamieniach rysunki, akwedukt i kamienną drogę ze schodami. Cała trasa zabiera nam godzinę i 45 minut,  chcemy iść jeszcze jedną, ale trzeba mieć wysokie buty, ponieważ żyją tutaj niebezpieczne węże. Jednak nie będziemy ryzykować, tym bardziej, że pracownicy citia mówią,  iż ukąszenie grozi śmiercią, a jeden taki jadowity osobnik leży sobie tuż przy wejściu. No nie, ja dziękuję!
Ruiny Guayabo, położone na porośniętych dżunglą zboczach wulkanu Turrialba są jednymi z najważniejszych w Costa Rica. Prawdopodobnie zaludnione po raz pierwszy ponad 3000 lat temu, te historyczne ruiny są największym prekolumbijskim miastem tu odkrytym. W czasie swojej świetności, około 800 AD zamieszkiwało tu niemal 10000 ludzi.








































Płacimy za wstęp przy wyjściu po 5$/os. i idziemy do Guayabo Coloña. Tu w restaurante Eimi wypijamy jugo de limon i jugo de mora po 1.000 CRC.







Siedzimy w necie i dwie i pół godziny czekamy na autobus, który przyjeżdża o 12.40. Po drodze przysypiam.



Bierzemy nasze plecaki z hotelu i maszerujemy na terminal, skąd o 14.30 za 830 CRC/os. jedziemy do Cartago. Znowu drzemię, a po drodze pola rumu, czyli trzciny cukrowej i uprawy kawy. Dobry tu klimat na kawę.






Wysiadamy na głównym placu i rozglądamy się w poszukiwaniu hotelu. Znów nie mamy rezerwacji. Idziemy z tymi plecakami na garbach, a hoteli nie ma. Docieramy do Plaza Basilica i tu jest Bed&Breakfast Los Angeles Lodge z ładnym pokojem z łazienką, ale za 50$! Oferta na Bookingu była kiepska i droga, to samo w Routardzie, dlatego nie rezerwowaliśmy licząc,  że przecież w mieście muszą być jakieś hotele ;p








Obiad zjadamy w Parrillita Mexicana, menu del dia z przystawką, dużym drugim daniem (wymieniam frijoles na dodatkową sałatkę) z mięsem i piciem- jugo de cas i jugo de flores de Jamaica, porcja 3.300 CRC, bardzo smaczne!





Na wieczór kupujemy litrowe piwo Imperial (hechos de Pura Vida) za 1.150 CRC, ale jest kiepskie. Nie smakują nam piwa kostarykańskie :(


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz