Rano jakoś ciemno, a jest już ósma. Wyglądam przez okno, a ono wychodzi na studnię. Moja klaustrofobia budzi się...
Problem robali zgłaszamy w recepcji. Mam nadzieję, że coś z tym zrobią.
Po śniadaniu, mimo deszczu, a właściwie ulewy wychodzimy na miasto. Dobrze, że wkrótce przestaje padać i możemy iść na zakupy. Chodzimy po różnych sklepach i szukamy prezentów dla rodziny. Oczywiście, targujemy się, skutecznie!
Zaglądamy nawet do Casco Antiguo.

Chcemy już wracać, gdy znów zaczyna padać. Ale jak! Prawdziwa tropikalna ulewa pory deszczowej z błyskawicami i piorunami. Musimy to przeczekać.
Po burzy ulicami płyną potoki wody, samochody jadą zatopione po osie,
rozpryskując na boki fontanny wody.
Idziemy do mariscerii i cevicherii Bendicion na ceviche. Marzyliśmy o nich przez całe 6 tygodni podróży. Najtańsze i najlepsze. Bierzemy po kubeczku ceviche de pescado za 1,50$/porcję. Pycha!
Wracamy do hotelu, wygląda na to, że robale zlikwidowane i w pokoju czysto. Wieczorem idziemy na kolację do hali rybnej. Pada. Znowu dajemy się namówić na
jedzenie w Econo Fish, kelner kusi nas darmowym ceviche, my jeszcze uzgadniamy,
że nie będziemy płacić 7% podatku, który dołączają tu do rachunku. Zamawiamy
średnią corvinę z papas fritas y ensalada za 12$. A kelner mówi, że nas pamięta
i pokazuje stolik, przy którym siedzieliśmy. Wszystko się zgadza. A byliśmy tu
5 tygodni temu :p
Ceviche są pyszne, zwłaszcza że darmowe ;) A ryba? Mistrzostwo świata!
Najlepsza, jaką tu jedliśmy... Delikatna i mięsista, mniam!
Pada. Jak dobrze, że jutro już stąd wyjeżdżamy, bo chyba dotarła tu pora
deszczowa z Kostaryki :( Zamawiamy transport na lotnisko za 2$/os. Jedziemy zaraz po śniadaniu, o 7.30.
Idziemy do pokoju, a tu znowu robale biegają! Wracamy do recepcji, bez dyskusji dają nam inny pokój, tym razem na 5 piętrze. Może tu robale nie dotrą. Pokój jest spory, dość przestronny i jak na tutejsze warunki dosyć ładny. Ma duże okno z widokiem na miasto. Nie na studnię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz