piątek, 20 lipca 2018

Bahia del Sol, dia quatro i wizyta w salwadorskim szpitalu

Przed 7 budzi mnie szambonurek w sąsiednim ośrodku. Skandal! Idziemy więc trochę wcześniej na małe, amerykańskie śniadanie. Potem basen ;) Żar leje się z nieba, więc się ciągle moczymy...



I miał być dzień jak co dzień, ale mamy atrakcję, pffff. Od kilku dni Macieja boli obtarte kolano, babrze się, a wczoraj już nawet zaropiało :( Postanawiamy jechać do lekarza albo do szpitala. Autobusem docieramy do małej przychodni 6 km od naszego hotelu. Tu zgłaszamy się do lekarza, który rozmawia z nami i ogląda spuchnięte kolano. Mierzy ciśnienie, które jest dosyć wysokie i zachwyca się naszym hiszpańskim ;) Robi niewielki zabieg, zapisuje antybiotyk i środek przeciwbólowy. Pytamy, ile kosztuje porada i zabieg, odpowiada, że nic. Ooo! Z receptami idziemy do farmacji w ośrodku, dostajemy lekarstwa i również nic nie płacimy! O, opieka lekarska jest darmowa w Salwadorze?? Dla cudzoziemców także?? No super!!! Spodziewaliśmy się kwoty ok. 100$....



W comedorze jemy późny lunch, ceviche de camarones za 4$ i idziemy na basen. Maciej nie może się kąpać, a ja i owszem :p



Kolacja tradycyjnie w comedorze Familia, oj będzie im nas brakowało.... klienci roku 2018, hahaha ;) Najedliśmy się tu ryb i krewetek, jesteśmy zadowoleni. I temperatury tu właściwe są, uwielbiam <3





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz