Pobudka o 4.30, bo o 5.20 mamy być na terminalu i czekać na autobus z San Jose, którym jedziemy do El Salvador, przez Nicaraguę i Honduras, podobno 20 godzin. Autobus przyjeżdża o 5.35, gdy podchodzimy z biletami, pomocnik kierowcy aż się zdziwił, dokąd to jedziemy :p
Mamy miejsca z przodu, może będzie coś widać?
Serwują śniadanie, znów ten ryż z frijoles, bleee!
Dostajemy do wypełnienia formularz wjazdowy do Nikaragui i pomocnik bierze od nas 22$/os. za opłaty wjazdowe i wyjazdowe do Nikaragui, Hondurasu i Salwadoru. Opłatę za wyjazd z Costa Rica w wysokości 8$/os. opłacamy sobie sami w migracion. Dostajemy pieczątki i wjeżdżamy do Nicaragui. Trochę się obawiam tego przejazdu, bo trwa tu wojna domowa, mam nadzieję, że nie ostrzelają autobusu... Zasłonki na oknach są zaciągnięte.
Jedziemy i jest całkiem przyjemnie. Raz widzimy na poboczu jakieś auta, a koło nich bojówkarzy w kominiarkach i moro, z długą bronią. Szosa porządna, auta porządne, domy porządne. Nie ma śmieci. Czteropasmową drogą wjeżdżamy do Managui. Jest tu Burger King, MacDonald's, Pizza Hut. Na terminalu, podczas 15-minutowej przerwy myją przód autokaru i sprzątają go w środku. Dostajemy lunch, łoooo matko, jest dopiero 10.50!
Jedziemy sprawnie przez Nikaraguę, nikt do nas strzela! ;p Im dalej na północ, tym jakoś biedniej, brudniej.
Wysiadamy na granicy, zabieramy wszystkie bagaże, z luku też i idziemy na
migracion i skaner. Nie dostajemy pieczątek wyjazdowych z Nikaragui, tylko
odznaczają w paszporcie. No i biorą pieniądze. Na wjeździe do Hondurasu odciski
wszystkich palców, fota i pieczątka.
Droga tu jest kiepska i strasznie dziurawa. Autobus się psuje, ale kierowcom
udaje się go naprawić, trwa to jednak jakieś 40 minut.
Na wyjeździe z Hondurasu znowu pieczątki, a w Salwador nic. Za to policja narkotykowa dość dokładnie przeszukuje autobus. Najpierw pies wchodzi do luku bagażowego, a później do środka, obwąchując wszystkich i wszystko. Policjanci latarkami świecą do nawiewów i zaglądają na półki. Potem przychodzą kolejni ważni urzędnicy i sprawdzają paszporty. Wreszcie jedziemy dalej. O 22 dają nam znowu jedzenie, ale my już jesteśmy po kanapkach, więc nie jem. Nawet zasypiam.
Ok. 23.30 przyjeżdżamy do San Salvador, na terminal Tica Bus. Nie mamy żadnego hostelu, gdyż nie było wiadomo, kiedy przyjedziemy. Ale tu jest jakiś hotel. Raczej hostel pracowniczy, ale nie mamy wyjścia :( Bierzemy okropny pokój z okropną łazienką za aż 25,90$, bez śniadania i ciepłej wody.
Szybko idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz