Najpierw zaoszczędzamy 300$! Tak! 300 dolarów!
Od kilku dni kupujemy bilety na samolot z San Salvador do San Jose. Jakiś czas
temu, dawno było to 200$/os., ale teraz jest 300$, dużo! Zaglądamy do biura
Avianca, ale pani proponuje nam przelot za 325$/os.! Rozmawiamy z nią trochę,
pytamy o inne możliwości i pani mówi, żeby sprawdzić Volaris. To linie
kostarykańskie. Daje nam wifi i dalej sami walczymy. Dosłownie, bo nie jest
łatwo. Maciej się wkurza i przeklina, ale w końcu udaje nam się kupić bilety za
307$ na nas dwoje z 2x bagaż podręczny plus 1x rejestrowany. Super! Nie udałoby
się to bez znajomości hiszpańskiego. Angielski tu nie działa!
Uwielbiam te świeżo wyciskane soki z pomarańczy ;)
Uwielbiam te świeżo wyciskane soki z pomarańczy ;)
Tu bierzemy busa do Ataco i płacimy 40 centów/os. Wchodzimy na mirador, skąd rozpościera się widok na miasteczko i domy o zardzewiałych, blaszanych dachach. Spacerujemy uliczkami i szukamy murali. Są! Urocze i kolorowe. Prymitywne. Ale bardzo nam się podobają... Na Plaza wypijamy jugo naturales de piña y naranja (po 1,50$).

Później jedziemy kolejnym chicken busem za 25 centów/os. do Apaneca. To miasteczko nam się nie podoba, idziemy na punkt widokowy, czyli el mirador i zjadamy almuerzo.
Łapiemy chicken busa, którym za 40 centów/os. jedziemy do Juayua. Ładny skwer centralny, ciepło i przyjemnie, dużo ludzi siedzi na ławkach i rozmawia leniwie. Tu i tam zasięgamy języka i jest decyzja- jedziemy do cascadas. Łapiemy tuk-tuka, który za 3$ trzęsąc nami jak ulęgałkami zawozi nas do wodospadów Chorros de la Calera. Maciej się kąpie, a ja pilnuję plecaków :p Wracamy tym samym tuk-tukiem za następne 3$, rozmawiamy trochę z kierowcą i dowiadujemy się, że przeciętna płaca w El Salvador wynosi 300$, czyli 1/4 płacy w Polsce. Jak kierowca to słyszy, aż cmoka z zazdrości.
Bierzemy chicken busa do Sonsonate za 50 centów/os., a stąd ostatniego już dzisiaj chicken busa do Santa Ana za 70 centów/os. Podróż trwa półtorej godziny. Kierowca puszcza głośną muzykę. Pod naszym siedzeniem są głośniki, więc tyłki nam się trzęsą w rytm bachaty ;p
Idziemy do centrum, po drodze zaglądamy do ruin dawnej Escuela del Arte. Piękny budynek, ale niszczeje, gdyż nie ma pieniędzy na jego utrzymanie. Wielka szkoda :(
Nasz obiad dziś to tortas completas za 1,85$, czyli wielkie, długie buły na ciepło z carne, jamon, salchicha, queso, lechuga. Może być. Wszystko jest lepsze od tortillas y frijoles!
W mercado kupujemy 1,75 litra rumu za 12,35$ (oooo, dobra cena!) i sok ananasowy... oh, będą drinki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz