środa, 25 lipca 2018

Wracamy do Panamy

Z hostelu mamy transport na plażę, skąd o 7.15 odpływa lancha do Sierpe. Płyniemy zatoką, później wpływając w rzekę, wzdłuż której rosną mangrowce. Poziom wody jest niski, więc mają bardzo odsłonięte korzenie. Na rzece utworzyły się piaszczyste łachy, po których spacerują ibisy z zakrzywionymi dziobami. Po godzinie dobijamy do pomostu w Sierpe; wreszcie nie musimy wysiadać wyskakując z łódki do wody.











O 9 wyjeżdżamy autobusem, 350 CRC/os., który w pueblach oczywiście zatrzymuje się przed każdą chałupą prawie :p
Zajeżdżamy do Palmar Norte o 9.30, za godzinę ma być autobus na granicę do Paso Canoas. Kupujemy bilety za 2130 CRC/os. i czekamy. Autobus spóźnia się 50 minut, pytamy znudzoną kasjerkę, dlaczego, a ona odpowiada, że jedzie z San Jose i droga jest kręta. No chyba jest głupia? Autobus jedzie wg rozkładu, to wg niego droga nie jest kręta,  tylko nagle się taka zrobiła? My dobrze wiemy, dlaczego, bo jechaliśmy tą trasą parę dni temu i kierowca dwa razy zatrzymał się na żarcie podczas 4 i pół godzinnej jazdy! Wkurzeni jesteśmy, bo to nam opóźnia czas dotarcia do Panamy. A jeszcze jakiś taryfiarz się wtrąca, że jak nam się spieszy, to możemy wziąć taksówkę za 100$! No chyba jest głupi?



W końcu jedziemy. Autobus jest wygodny i przyjemnie się jedzie, zwłaszcza, że mamy miejsca z przodu. Minusem jest ciągłe zatrzymywanie się na przystankach i poza nimi, mimo iż jest to autobus dalekobieżny. No i te okropne plantacje palmy olejowej, wrrrr.




Po półtorej godzinie jesteśmy na granicy, chodzimy od budynku do budynku, od okienka do okienka, jakby wszystko nie mogło być w jednym miejscu. Najpierw musimy uiścić podatek wyjazdowy z Costa Rica w wysokości 8$/os. Potem pieczątka wyjazdowa i odciski wszystkich palców obu rąk plus fota, zanim wbiją nam pieczątkę wjazdową do Panamy. Dobrze, że nie pobierają odcisków palców u stóp ;p Znajdujemy bezpośredni autobus do stolicy, który odjeżdża za chwilę i jedzie 7 godzin. Bilet kosztuje 16,60$/os.





Po czterech godzinach zatrzymujemy się w przydrożnym comedorze Los Tucanes, gdzie zjadamy ryż z gulaszem wieprzowym i gulaszem wołowym. Trochę twarde, ale dosyć dobre. Cena 8,50$ za obie porcje.


















Jest 19. Ciekawe, kiedy dotrzemy do Ciudad de Panama?
Trochę drzemiemy po drodze i na miejscu jesteśmy o 22.38. Niestety, publiczny transport (metro, autobusy) jeździ tylko do 22.30, więc skazani jesteśmy na taksówkę. Taksówkarz oczywiście chce nas naciągnąć, za przejazd do hotelu chce 10$, my oczywiście się nie zgadzamy i mówimy,  że jedziemy za piątkę, on oczywiście się zgadza; na nasze wyszło ;p Jestem pewna, że Amerykanie zapłaciliby dyszkę bez dyskusji :p Przez nich miejscowi we wszystkich krajach,  do których jeździmy windują ceny, bo myślą,  że jak gringo, to zapłaci! :(
W hotelu Discovery mamy ciasny pokój z ciasną łazienką. I z robalami! :(( Rano będziemy interweniować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz