Szybko wychodzimy z tego hostelu i łapiemy autobus na terminal, bilet 20 centów/os., a stąd następny do Santa Ana. Wszędzie uzbrojeni w długą broń strażnicy i ochroniarze, przed bankami, hotelami, innymi budynkami publicznymi. A w busach kierowca obok wstecznego lusterka ma telewizorek, żeby mu chyba nudno nie było ;p
Tu idziemy do hotelu Santa Marta, który wczoraj zarezerwowaliśmy na bookingu.
Gdy już w końcu go znajdujemy cieć hotelowy mówi, że nie ma dla nas tego pokoju, bo ktoś inny już go zarezerwował i to na trzy tygodnie. Mówimy, że to niemożliwe, bo mamy potwierdzenie. I tak się z nim wykłócamy, aż w końcu proponuje nam inny. I mówi, że mamy zapłacić 30$, my mówimy, że nie, bo cena na bookingu była 20$ (plus dodatkowe opłaty jakieś 4$, ale o tym nie wspominamy). I po tej całej dyskusji okazuje się, że facet chce 30$ za dwie noce :p Noo super! Pokój jest porządny, prawie elegancki, łazienka ładna, ale chyba ten cały hotel to jest burdel... Na łóżku jest gumowa podkładka, a na ścianie wielkie lustro. I koleś coś wspominał o hałasach :p Zobaczymy, jak będzie w nocy...
Haha, w burdelu już raz spaliśmy, w Caracas w Wenezueli ;)

No dobra, pora ruszyć na zwiedzanie. Idziemy na Plaza Central, gdzie w Informacion Turistica zasięgamy informacji, co tu oglądać w El Salvador, bo nie mamy przewodnika ;p
Po wizycie na pobliskich straganach robimy deale i kupujemy pamiątki dla nas,
najbliższych i moich koleżanek. Wracamy znowu chicken busem, czyli takim
typowym, amerykańskim autobusem, bilet 30 centów/os.
Autobusów jest tu mnóstwo, jeżdżą we wszystkie strony. Zajeżdżone są do granic
wytrzymałości, rzężą i warczą, a skrzynie biegów trzeszczą przy każdej zmianie.
Pomocnik kierowcy, a zarazem konduktor krzyczy, nawołuje i gwiżdże, kiedy
autobus ma się zatrzymać.
Obiad zjadamy w China Wok za 9$ porcja ryżu i kurczaka z warzywami na dwoje.
Niestety, im bliżej Gwatemali, tym jedzenie staje się ohydniejsze :( Tamales,
tortillas i frijoles, odrzuca mnie! Lokalna kuchnia jest nie do jedzenia,
zresztą nie ma tu restauracji z w miarę jadalnym jedzeniem. Co dziwne,
comedorów też nie ma. I supermarketów, znajdujemy tylko dwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz