Budzik nastawiam na 5.30, bo o 6 jest śniadanie i pół godziny później wyjazd na lotnisko. Przejazd trwa około pół godziny. Tu na wejściu do terminala musimy okazać paszport, potem wstępna kontrola bezpieczeństwa, check in, Macieja plecak waży 7,8 kg, mój 8,5 kg, a podręczne odpowiednio 4,6 kg i 5,8 kg, moje oczywiście cięższe! i właściwa kontrola bezpieczeństwa. Idziemy gate, nie ma wifi, a właściwie jest, ale tylko dla uzbeckich telefonów. Głupie to. Wyruszam więc na poszukiwanie internetu, idę do duty free i zagaduję młodego sprzedawcę. Potwierdza, że net jest tylko na uzbeckie telefony i radzi, bym poszła po internet do Air Free Cafe. I mam. Wracam po Macieja i zasiadamy w kawiarni. Kraników z wodą pitną wcale nie widzę.

Pora na boarding. Wsiadamy do samolotu LOTu. To Boeing 737 max. Po starcie lekko przysypiam, po półtorej godzinie dostajemy jedzenie, niby śniadanie, a jednak obiad. I tym razem jest wybór - chicken or beef, wiadomo co wybieramy, do tego czerwone wino i sok pomarańczowy. Smaczne. Po kawę do muffinki idę później. I jeszcze jedno wino biorę. I tak jakoś w miarę ten lot mija (telewizorków nie ma). Później serwują przekąskę, to biorę jeszcze piwo i sok pomidorowy. Lądujemy o czasie i to tak delikatnie, że w ogóle tego nie zauważamy.







Kontrola paszportowa i baggage claim. Chwilę czekamy, wyjeżdżają pierwsze bagaże, niedługo plecak Macieja. Na mój plecak czekam dosyć długo, bo w międzyczasie wypuszczają bagaże z Gatwick, w tym wiele walizek piłkarzy Legii. Robi się bałagan, bagaży z naszego samolotu nie ma. Za to jest wypakowany cały londyński samolot. Bo co? Bo piłkarze? Skandal!
Wychodzimy z lotniska, wsiadamy do SKMki i przez całą drogę do Warszawy Zachodniej nie udaje nam się kupić biletu. Na dworcu Maciej idzie ze Zdzichem pokazać mu drogę do kasy biletowej, przy okazji kupuje kawę w McDonald's. I niedługo potem, o 15.35 wsiadamy do pociągu do Poznania.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz