poniedziałek, 18 października 2021

Węgry - Słowacja - Czechy

Wyjeżdżamy, po drodze robiąc winne zakupy w Lidlu. Kawałek za Gyor stwierdzamy, że kończy nam się benzyna. Lekki popłoch, bo tu nie ma stacji. Ale od czego są Google maps? Bez trudu znajdujemy najbliższą stację, ale musimy zjechać do pobliskiej wioski. A tu dystrybutory, jak u nas 40 lat temu... Jedziemy autostradą przez Węgry i Słowację, winiety kupiliśmy online już wczoraj. Zatrzymujemy się na stacji przed wjazdem do Czech i kolejną, czeską winietę również kupujemy przez internet. Przy okazji wypijamy cappuccino, obiecywane mi od kilku dni. A nigdy na kawę nie było czasu. I zawsze było za późno ;p



















Do Pardubic, do Pension i restaurant u Kohoutka przyjeżdżamy ok. 15. Pokój jest ładny, duży i czysty. Płacimy za niego ze śniadaniem aż 31€ i to była jedna z tańszych opcji. Aż z rozrzewnieniem wspominam miejscówkę w Kotorze czy Sarajewie.









Wychodzimy zwiedzić miasteczko. Jest urocze, z odnowionymi kamienicami przy rynku, kolorowymi domkami w wąskich uliczkach, ciasnymi zaułkami, ślicznym ratuszem z dwiema wieżami i wieloma kościołami.







































Jest tu także przepiękny, renesansowy zamek, otoczony bielonym murem. Obchodzimy go dookoła, a okazuje się, że wejście jest akurat z drugiej strony, na samym końcu. Po dziedzińcu majestatycznie przechadzają się dumne pawie. Zamek jest otwarty, można wejść na mury i tam pospacerować, jednak muzeum mieszczące się w środku jest zamknięte, bo to dziś poniedziałek.
 



































Spacerujemy wąskimi, brukowanymi uliczkami Pardubic... ślicznie tu.





































Wracamy na rynek, tu w chińskiej restauracji (!) Čínská restaurace U Bílého koníčka wypijamy tmavý ležák Bernard, 44 korony, bo tylko tu jest czarne piwo.











Potem idziemy na drugą stronę rynku do Bohemska hospoda na pecene koleno w cernym pivie, 209 koron i pivo, 41 koron, razem za obiad płacimy 500 koron. Golonka jest wielka i smaczna, jednak muszę interweniować, by ją porządnie podgrzali, bo serwują ją zimną. Całej nie zjadam, resztę zabieram na jutro na lunch.
 















I wracamy jeszcze na to czarne piwo, ale ja już nie piję.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz