czwartek, 7 października 2021

Meteora, niesamowite klasztory zawieszone w chmurach

Od rana mży. Jest dosyć chłodno. Zjadamy śniadanie, sprawnie się zgrzebujemy i ruszamy w drogę. Jedziemy serpentynami przez góry Pindos. Do Kalambaki docieramy chwilę po 12 w południe. Nocleg mamy w Zozas Rooms, pensjonacie o wielu pokojach i dziwnym wystroju. Pełno tu obrazów, figurek, serwetek i ozdób, na szczęście pokój jest przyzwoity i łazienka też.








Wkrótce wyruszamy do Meteorów. Cały czas pada. Widoczność kiepska, co bardzo nas martwi, bo widoki są tu z pewnością cudowne. Nic, musi zadziałać wyobraźnia.

Meteory to bizantyjskie klasztory wzniesione na imponujących, stromych skałach, pionowo wyrastających z równin Tesalii. Na skałach tych znajdują się klasztory zawieszone w chmurach, a w nich bezcenne artefakty i malowidła ścienne. Obecnie działa tylko sześć klasztorów z niewielką liczbą mnichów (17) i mniszek (50), którzy w nich mieszkają.

Wizyta w klasztorach Meteory oferuje wyjątkowe połączenie wielkości natury z historią, architekturą i odwiecznym pragnieniem człowieka, by połączyć się z boskością. Od wczesnych czasów chrześcijańskich Meteory były uważane za idealne miejsce do osiągnięcia absolutnej izolacji, miejsce, w którym ludzie mogą znaleźć pokój i harmonię.

Pierwszymi, którzy wykorzystali skały Meteory do celów duchowych, byli prawosławni mnisi pustelnicy. Przybyli w to miejsce między IX a X wiekiem, aby znaleźć spokój i odizolować się w wielu jaskiniach rozsianych wśród skał. Przez wieki mnisi żyli w całkowitej izolacji. Regularnie otrzymywali od miejscowych darowizny w postaci żywności, wody, odzieży, drewna, niezbędnych rzeczy, które pozwoliły im przeżyć. Miejscowi postrzegali ich jako świętych mężów, którzy przybyli, by zamieszkać w okolicy, godnych ich wsparcia.

Około XII wieku mnich o imieniu Nilos postanowił zebrać rozproszonych mnichów pustelników z Meteorów w bardziej zorganizowaną społeczność monastyczną. Ustanowił zasady i kanony dla mnichów. W ten sposób zapoczątkował drugą fazę bardziej zorganizowanego rozwoju monastycznego w Meteorze.

Dwa wieki później, w XIV wieku, inny mnich o imieniu Athanasios wspiął się na drugą co do wysokości skałę (wedle legendy na skrzydłach orła), aby założyć pierwszy z klasztorów, Wielki Meteor. Do XVI wieku liczba klasztorów istniejących w tym miejscu osiągnęła łącznie 24. W tamtych czasach wszelkie potrzebne mnichom do codziennego życia przedmioty i materiały budowlane wciągane były do góry na specjalnych linach.

XVI wiek był zdecydowanie najlepszym okresem Meteorów. W tym czasie funkcjonowała największa populacja mnichów i największa liczba czynnych klasztorów. Wiek później, w XVII wieku, ze względu na nieprawidłową konserwację budowli oraz ich konstrukcję, nastąpił upadek i przez następne trzy stulecia klasztory podupadły.









Pierwszy Meteor, który odwiedzamy to Monastery of Agios Nikolaos Anapafsa. Najmniejszy monastyr Meteory znajduje się na szczycie 80-metrowej skały, a zbudowany został pod koniec XV wieku na ruinach wcześniejszego klasztoru. Wspinamy się po kamiennych i drewnianych stopniach, trzeba iść ostrożnie, bo z góry, po tych stopniach leje się woda. Wstęp kosztuje po 3€/os., niewielka część klasztoru jest udostępniona do zwiedzania, oglądamy właściwie tylko kaplicę z przedsionkiem. Ściany i sufit pokryte są barwnymi freskami, przedstawiającymi sceny biblijne. Mży.
















Jedziemy do drugiego Meteora, to Monastyr Roussanou (Agiass Varvaras), wstęp 3€/os. Współcześnie maleńki klasztor zamieszkują siostry zakonne. Jest jednak pewien problem. Gdy już jestem niedaleko drzwi wejściowych, z budki wyskakuje damski cerber i mówi, że jestem źle ubrana. Ale o co chodzi? Jest zimno, więc mam długie spodnie, nie żadne tam szorty czy nie daj Boże mini spódniczkę. A ona mówi, że mam mieć spódnicę, nie spodnie. I proponuję mi zakup szmaty a'la pareo za 3€! Pfffff. Jeszcze żeby ładne było. Ale nie ze mną te numery. Z Poznania jestem. Więc albo obrażę się i nie wejdę, albo wkurzę się i zejdę na dół, do samochodu po jakiś ciuch spódnicopodobny. Schodzę, po drodze burcząc przekleństwa pod nosem. Wracam, pokazuję kieckę, a ta baba każe mi się przy niej ubierać! Ale mnie wkurza! Chyba trochę na nią krzyczę. Zwiedzamy klasztor, ale cały czas jestem poirytowana.
































Kolejny Meteor to Monastery of Varlaam, powstał pod koniec XIV wieku, założony przez świętego pustelnika, Warłama. Dzisiejsze budynki pochodzą z początku XVI wieku. Katholikon, najpiękniejsza budowla Meteorów został zbudowany przez braci Nektarioa i Teofanisa. Jak głosi legenda materiał budowlany gromadzono przez 22 lata, po czym zbudowano kościół w ciągu 20 dni. Tu zakręcamy się z jakąś polską wycieczką i wchodzimy na gapę. Ten jest najładniejszy, najciekawszy i największy. Tylko krzyczą, że nie wolno robić zdjęć.









































I ostatni Meteor, Agiou Stefanou, jeden z dwóch żeńskich klasztorów. Skała, na której stoi oddzielona jest od masywu głęboką przepaścią, nad którą przerzucono solidny most, dawniej był tu mot zwodzony. Kwitnie tu najprawdziwsze, przesycone duchowością życie. Też wchodzimy na gapę z jakąś wycieczką.
 















Kolację jemy w pobliskiej Stefanos Taverna, oczywiście po sprawdzeniu menu w dwóch innych. Zadecydowała cena wina. Przy wejściu sprawdzają certyfikat covidowy. Zamawiamy litr białego za 6€, na przystawkę fetę z oliwą i chlebem, 3,50€, danie główne to moussaka, 7,50€ i imam, danie bezmięsne z bakłażana, cukinii, papryki i cebuli w sosie ze świeżych pomidorów, 6€. Smaczne. Potem właściciel przynosi kawałki jabłka w miodzie jako deser od firmy, a Maciej zamawia jeszcze kawę po grecku, 2€. Razem płacimy 23€.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz