środa, 6 października 2021

Dwa pozostałe punkty Trójkąta, Vergina i Pella

Wstajemy niespiesznie, a na dworze siąpi deszcz. Zjadamy śniadanie na balkonie i wyruszamy do pozostałych punktów Trójkąta Macedońskiego. Najpierw Wergina, gdzie znajdują się grobowce królewskie. Wergina była miastem ważnym dla macedońskich królów i pełniła funkcję religijnej stolicy państwa, w tym również miejsca rytualnych pochówków zmarłych władców królestwa. W 336 roku p.n.e. w tutejszym amfiteatrze zamordowano Filipa II Macedońskiego (ojca Aleksandra Wielkiego). Władca ten zdążył jeszcze wznieść nowy pałac z centralną czworoboczną otwartą przestrzenią (zwaną atrium), która stała się pierwowzorem późniejszych greckich i rzymskich agor świata antycznego.W 168 roku p.n.e. miasto zostało zajęte i zniszczone przez Rzymian. Po owej klęsce Wergina nigdy nie odzyskała swej świetności. Wstęp 12€ dla mnie(!) i 6€ dla Macieja, noo trochę przesadzili. I nie da im się wytłumaczyć, że też jestem seniorem, tylko w Polsce, pfff. Ekspozycja jest ciekawa, ale chyba jednak niewarta tych pieniędzy. Oglądamy tu królewskie grobowce, ruiny pałacu królewskiego i pozostałości dawnego miasta.




















I w ramach tej ceny możemy sobie jeszcze obejrzeć inne stanowiska archeologiczne w pobliżu. Cóż z tego, jak tu nie ma nic do oglądania? Albo zamknięte za płotem, albo niedostępne, bo w renowacji, albo po prostu jeszcze nieodkopane. A teatr to kilka kamieni ledwie wystających z ziemi. Wypijamy kawę po grecku, 1€ i jedziemy dalej.
 








Kręta droga wiedzie przez sądy i pola, mało kto tu jeździ. Dalej wjeżdżamy w zagłębie bawełniane, gdzie na polach uprawiają bawełnę, a pobocza pokryte są kępkami białych, miękkich, bawełnianych kulek. Nie myślałam, że w Grecji uprawia się bawełnę. Na drodze dużo traktorów z przyczepami pełnymi bawełny.
 







Dojeżdżamy do Pella i tu sprawdzają mój dowód osobisty, więc znów kupuję bilet normalny. Musimy też pokazać zaświadczenie o szczepieniu. Stanowisko archeologiczne jest spore, ale nie tak duże, jak to wczoraj. I mniej ciekawe. Spacerujemy więc i oglądamy stanowisko archeologiczne, czyli ruiny dawnego miasta. Widzimy równo wytyczone drogi, mury budynków zbudowane z prostokątnych bloków różnego kształtu i wielkości, tereny świątyń, warsztatów i wielką Agorę. Gdzieniegdzie można zobaczyć bardzo dobrze zachowane mozaiki. Około roku 400 pne, w czasach, gdy po wygranej II Wojnie Peloponeskiej Sparta roztoczyła swoją hegemonię nad sporą częścią Grecji, Król Macedonii, Archelaos postanowił wznieść nową stolicę, Pellę, dotychczasowa czyli Vergina miała stać się nekropolią władców Macedonii. Pella to miejsce narodzin Filipa II i Aleksandra Wielkiego. Tutaj się wychowali i stąd rozpoczynali swoje podboje.


































Odwiedzamy również muzeum, gdzie podziwiać ceramikę, wspaniałe zbroje, kosztowności, biżuteria, złote pośmiertne maski, narzędzia z początków epoki żelaza oraz rekonstrukcje strojów z epoki.
























Później jedziemy do naszego miejsca zakwaterowania. Domek Alexanderland z zewnątrz wygląda ładnie, ale w środku smród. Dzwonimy, nikogo nie ma, klucz w drzwiach, więc wchodzimy. Na dole ciemna nora, więc już się zdenerwowałam, że tu będziemy spać. Rozmawiamy z sąsiadem, który dzwoni do gospodyni i mówi, że mamy poczekać 10 minut. Ej, no co jest. No to czekamy. W końcu przyjeżdża gospodyni i wpuszcza nas do pokoju na górze, na szczęście, bo bym się kłóciła, ale tu też trochę śmierdzi, zaduch mieszkania starego człowieka, który nie wietrzy. No i nie jest tanio. I to dziwne, bo Pella to niewielka miejscowość, zabita dechami.













Idziemy do wsi, jakieś psy biegną za nami i ujadają. Jeden chce nawet ugryźć Macieja w łydkę! Tu też wszystko wymarłe, turystów brak, tylko wiatr hula. Obiad zjadamy w The Lemon (To Lemoni), na przystawkę pieczone papryki, 3€, pieczoną jagnięcinę z garnka z frytkami, 10€, sardynki z grilla z frytkami, 6€ i litr wina za 6€. Znów pyszne jedzenie.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz