Zjadamy śniadanie, po dwa jajka na twardo i po dwa tosty, rozliczamy przedwczorajszą kolację i mówimy, że ryżu nie zamawialiśmy, tylko chicken curry i spaghetti with tomato sauce, trochę się koleś dziwi, ale nie płacimy.
Wyruszamy o 7.45, idziemy najpierw trawersem lekko w górę, potem przez płaskowyż, przechodzimy przez rzeczkę i zatrzymujemy się na herbatę, bierzemy hot lemon, po 250 Rs.







Po drodze podziwiamy piękne widoki, pogoda jest wspaniała.


























Potem droga ostro w górę, więc ruszamy, gdy inni jeszcze jedzą swoje zupy. Doganiają nas dopiero koło symbolicznego cmentarzyska osób, które w górach straciły swoje życie. Trochę tu odpoczywamy, robimy zdjęcia i idziemy dalej.



















































Po drodze szczątki helikoptera, który rozbił się tu zaledwie dwa dni temu.... i wszędzie rozsypany ryż z transportu.


Po 45 minutach jesteśmy na miejscu w lodgy, w New EBC. Cały dzisiejszy trek to 5 godzin 15 minut, szybko.











W lodgy zjadamy lunch, potato soup i vegetable soup, po 600 Rs. Trochę siedzimy w jadalni, potem idziemy się położyć w pokoju, w którym jest zimno jak w psiarni.

Na kolację jemy vegetable fried macaroni, 900 Rs, vegetable momo, 900 Rs i dwie black teas, po 200 Rs. Ktoś tam je dal bhat, nawet nieźle wygląda, ale to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz