O 14 zamawiamy ubera i jedziemy na dworzec kolejowy, skąd o 15.07 mamy pociąg IC do Warszawy. Za dwa emeryckie bilety zapłaciliśmy 90 zł.


W stolicy wysiadamy na Zachodniej i czekamy na opóźnioną kolejkę podmiejską na lotnisko. Tu robimy check in, nadajemy bagaż, moje plecaki mają 11kg i 7,5kg, a Macieja 16kg i 5kg i chcemy zjeść obiad w ludowej knajpie, jednak jest ona już zamknięta, czynna tylko do 17, na lotnisku!


Zostaje nam McDonald's, nie mamy innej opcji. Tu za dwa burgery, MacRoyal i Mac Wieśniak i dwie kawy płacimy 81 zł! Kasjer mówi, że ceny tutaj są o 30% wyższe niż na mieście i że 50 tysięcy obrotu dziennie nie bierze się z niczego.

Samolot jest opóźniony o 30 minut, gdyż przyleciał spóźniony z Dubaju. Czekamy więc.



Lecimy Boeingiem 737 Max. Serwują jedzenie, zupełnie przeciętne i nie ma już kurczaka, została tylko warzywna lasagne. Może dlatego, że siedzimy z tyłu i dla nas nie starczyło. Sałatka jest też z makaronu. I dają malutki pojemniczek wody, a piwa nie dają, można sobie odpłatnie zamówić, pfff. Duży wybór filmów, przeglądam je i gdy decyduję się na jeden z nich, okazuje się, że są zakodowane. Można je odkodować za 40AED, pfff. Więc oglądam sobie mapę i trochę śpię.







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz