Dziś - dla zabicia czasu - wybieramy się do Garden of Dreams, wstęp 400 Rs/os. Ogród znajduje się już poza Thamelem, jest niewielki, ale pięknie urządzony. Siadamy sobie na ławeczce i delektujemy się leniwym, emeryckim czasem. Świeci słońce, jest cieplutko. Nigdzie nam się nie spieszy, gdyż nie mamy nic do roboty. Rano wymieniamy jeszcze 50$ na 6500 Rs. Później kurs dolara trochę wzrasta i wymiana byłaby bardziej korzystna, ale o parę rupii nie chodzi.

Wracamy do hotelu, gdzie zjadamy zupę pomidorową na lunch, 170 Rs za porcję. Przychodzi Jerzy, by dokonać rozliczenia, ale przynosi ze sobą laptopa, w której ma umowę. Wygląda, że jest ona jednostronnie korzystna dla jego firmy. Muszę się jej bliżej przyjrzeć, gdy wrócimy do domu. Oczywiście, żadnych naszych uwag i roszczeń Jerzy nie przyjmuje do wiadomości. Pffff.



Wychodzimy na Durbar Square, spacerujemy, robimy zdjęcia, przyglądam się ludziom, jest tłoczno jak zawsze.





Później idziemy do Nawa Ghasa, lokalnej knajpki z nawarskim jedzeniem, poleconej mi przez Bijeya. Budynek pełen jest zakamarków i bardzo nam się podoba. Przychodzą tu tylko lokalsi, pewnie nawet Jerzy jej nie zna. Siadamy przy niskim stoliku, na poduchach na podłodze. Kelner przynosi menu, ale nic z niego nie rozumiemy. I nie potrafimy się z nim dogadać, ponieważ nie zna angielskiego. Przyprowadza więc jakiegoś managera, który coś tam nam tłumaczy. No dobra, zdajemy się na niego i zamawiamy. Przynoszą jedzenie, które nas zaskakuje sprasowane płatki ryżu i kawałki pikantne, zimnej wołowiny dla Macieja, naprawdę pikantne, bo aż oczy wychodzą mu na wierzch. Haha, wołowina pokonała Macieja. I jakieś dziwne kawałki mięsa niemięsa dla mnie, smażone, ciepłe. Sprawdzam w necie, co to, bo smakują jak skóra - ooooooh nie, to smażone kawałki wołowego języka! Pijemy Ghorka beer. Czuję się niedojedzona, jedzenie jest dziwne, więc zamawiamy jeszcze buff momo, tu przynajmniej wiadomo, co to jest. Klasyka. Ah, a już parę dni temu mówiłam, że więcej momo nie będę jeść. Rachunek wynosi 1080 Rs, bardzo tanio.










Na Thamelu, mimo później pory, toczy się nocne życie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz