wtorek, 24 października 2023

buddyjska Swayambhunath i hinduska Pashupatimath

O 10 jedziemy na wycieczkę. Mimo iż tam już byliśmy jedziemy do Swayambhunath i potem do Pashupatimath. Wchodzimy po 365 stopniach na świątynne wzgórze, po drodze mijając wielkie rzeźby różnych wcieleń Buddy, białe stupy że złotymi zwieńczeniami, modlących się mnichów i kolorowe figurki świętych zwierząt. Towarzyszą nam małpy. Wstęp dla obcokrajowców to 200 Rs, Jerzy stawia nam bilety. Na górze kłębi się różnokolorowy tłum, słychać głuche dźwięki bębnów i metaliczne dzwonków. W powietrzu unosi się słodki zapach kadzideł. Przechodzimy powoli, rozglądając się dookoła z ciekawością.
 








































































































I jedziemy dalej, do Pashupatimath. Tu wstęp musimy sobie sami zapłacić, 1000 Rs. Najpierw na brzegu rzeki Bagmati, która dalej wpływa do Gangesu obserwujemy uroczystości pogrzebowe. Widzimy dwie rodziny, które przygotowują swoich zmarłych do spalenia na stosie, obmywając im stopy wodą z rzeki. Później ciało kładą na bambusowe nosze i dekorują girlandami z pomarańczowych aksamitek. I zanoszą na stos. Nikt nie płacze, nikt nie lamentuje, nikt nie rozpacza. Żałobnicy są wyjątkowo spokojni. Potem podchodzimy do właściwej świątyni, do której mogą wejść tylko wyznawcy hinduizm, my tylko możemy z daleka zobaczyć dupkę złotego cielca. Przychodzi tu wiele osób, młodych i starych z darami, jakby koszyczkami wielkanocnymi.































































































Po południu spotykamy się z Chandrą, naszym przewodnikiem z Annapurna Base Camp trek w 2019. Tylko nie wiem, jak o naszym spotkaniu dowiaduje się Jerzy i do nas dołącza, a potem woła jeszcze Oil.











Wieczorem pożegnalna kolacja w Green Horizon. Zamawiam chicken dal bhat, a co, raz muszę zjeść tę narodową potrawę Nepalu, Maciej bierze mutton curry, ale nie jest zadowolony, bo mięso ma dużo kości.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz