wtorek, 25 lipca 2017

z powrotem w Bogocie

Z terminala idziemy na przystanek Transmilenio, jedziemy do Las Aguas, a stąd na Calle 3, gdzie jest sporo hostali. Wszystko mamy obcykane od poprzedniego pobytu 5 tygodni temu. Co ciekawe, są tu ulice z kawiarniami, ulice z fryzjerami, ulice z hostelami, tylko trzeba dobrze trafić, jak się czegoś konkretnego szuka. Zaglądamy do kilku hosteli- jeden za drogi, drugi ma tylko dormitoria, w trzecim pokój to nora, w końcu znajdujemy w miarę przyzwoity pokój ze śniadaniem w Aventureros za 65000 COP. Ponieważ jutro wychodzimy już o 5 rano, a śniadanie jest od 8, zjadamy je awansem już dziś :)












































Potem idziemy do Museo Archeologico, po drodze przechodząc przez Parque Bicentario, gdzie przypadkiem natykamy się na pomnik Mikołaja Kopernika. A przy nim mała uroczystość, jacyś notable, jakieś przemówienia. Okazuje się, że to uroczystość z okazji oczyszczenia pomnika i przywrócenia mu pierwotnego wyglądu. Po jej zakończeniu podchodzi do nas konsul honorowy, Daniel Ziętek. Chwilę rozmawiamy.




















Później idziemy do muzeum. To wielki budynek dawnego karceru wybudowanego przez Anglików z ogromnymi zbiorami. Chodzimy, chodzimy, oglądamy i nogi już bolą.




































Wychodzimy po 12 i idziemy na mercado de artesanas. Kawał drogi, trudno go znaleźć, w końcu jest. Malutki boczny pasaż. Kręcimy się tu i tam, zaglądamy do sklepików, ale nic nam się nie podoba. I nie mamy żadnych pomysłów na wydanie reszty naszych kolumbijskich pesos. Wreszcie kupujemy 2 pary kolczyków dla Asi i torebkę na kawę dla Madzi i dla nas. Szukamy jakiejś przekąski, bo już 14:30, więc głód mi kiszki skręca ;( Nigdzie nie ma ani perro caliente (hot dog), ani salchipapas, więc decydujemy, że zjemy już obiad. Rozpoczynamy poszukiwania i decydujemy się na menu del dia w San Felipe de Candelaria po 11500 COP. Maciej je zupę, a ja carne de res asado. Dobre.














































Wracamy do hostelu i pakujemy się. Jutro wracamy do domu ;))) Wieczorem wyskakujemy jeszcze na kawkę/czekoladę + 2 ciacha czekoladowe w Ricon de Paris. Obsługa sama sobie dolicza napiwek do rachunku. Co??




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz