Rano, po 8 bierzemy autobus za 1,5$ i jedziemy do wejścia do Parque National de Cotopaxi. Tu stoi kilka camionetas i pewnie z dziesięciu guias czeka na turystów. Niestety, interes bardzo się załamał po wybuchu Cotopaxi w 2014. Pytamy o cenę za wycieczkę, mówię, że jest nas dwoje, chcą 60$ (a słyszeliśmy, że wołają nawet 70$!), ale targujemy na 50$. Jedziemy do biura parku, tu wpisujemy się na listę, przesiadamy do innej camionety z inną guią i jedziemy. Po kilkunastu minutach dojeżdżamy na parking, stąd zaczyna się podejście do refugio Jose Rivas na wysokości 4864 mnpm. To nasz nowy rekord wysokości!
Podchodzi mi się ciężko, bo ciężko mi oddychać. Do tego znowu wieje silny wiatr. Prawie głowę urywa i chce zepchnąć ze szlaku.
W schronisku wypijamy chocolate caliente po 2$, odpoczywamy chwilę, rozmawiamy z naszą przewodniczką i schodzimy do auta.
Jedziemy do Laguny Limpiopungo, którą obchodzimy dookoła, podziwiając Cotopaxi. Guia opowiada nam różne ciekawe rzeczy o tutejszych roślinach; wiele z nich ma właściwości lecznicze.
Wracamy. Wysadzają nas na Panamericanie, gdzie łapiemy autobus na stopa, by dojechać do Latacunga (przejazd 1$/os.)
Dziś dla odmiany jemy obiad w Phin Pollo, zamawiamy churrasco z frytkami i sałatką za 4$, jest twarde jak podeszwa! okropne :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz