poniedziałek, 17 lipca 2017

Laguna Cuicocha, czyli Jezioro Świnek Morskich

Rano jedziemy do Laguna Cuicocha, 3246 mnpm, najpierw autobusem do Quiroga za 0,50c/os., potem bierzemy taksówkę za 5$. Niestety niebo ma kolor stalowy, jest zachmurzone, później powoli trochę się przejaśnia.





















W języku Kichwa lub inaczej Qechua zwana Kuykucha czyli Jezioro Świnek Morskich albo Kuychikucha czyli Jezioro Tęczy jest kalderą o szerokości 3 km, w której znajduje się kraterowe jezioro, położone u stóp wulkanu Cotacachi w Cordillera Occidental w Ekwadorskich Andach.
Jej nazwa pochodzi z lokalnego języka Indian Quechua i oznacza Jezioro Świnek Morskich. Nazwa ta pochodzi od kształtu największej wyspy na środku laguny, która przypomina właśnie morską świnkę. Zwierzęta te odgrywają znaczącą rolę w codziennym życiu Ekwadorczyków, ponieważ rozmnażają się one szybko i potrzebują niewiele pożywienia i opieki, by przeżyć. Stanowią wysokobiałkowe jedzenie, szczególnie dla ludności żyjącej na dużych wysokościach.
Pogoda nadal dosyć kiepska, chłodno i pochmurno. Sporo tu fajnych roślin. I widoki piękne.
Robimy godzinny spacer w górę, wzdłuż brzegu kaldery, później zawracamy, gdyż nie mamy czasu, by obejść ją dookoła; dziś jedziemy nad morze!


































Przy wejściu do parku nie ma naszej taksówki, więc wracamy na stopa z Indianinem z warkoczem i też płacimy mu 5S, a co! Niech to będzie nasza pomoc dla miejscowych :) I później autobus za 50c/os. do Otavalo.
Na mercado targujemy makatki, ale jest ciężko. Gadamy i gadamy, przekonujemy sprzedawców, zwłaszcza jednego, a ten uparty jak osioł ;p W końcu załatwiamy zakupy z innym, elastycznym sprzedawcą z żoną i dwójką dzieci.
Panowie w tej okolicy mają warkocze. A w autobusach naklejki religijne.

















Bierzemy plecaki i ruszamy na terminal. Autobus z Otavalo do Ibara kosztuje 2$/os., stamtąd za 6,5$ jedziemy do Calderon. Na punkcie kontrolnym żołnierze zatrzymują autobus. Myślę, że będą sprawdzać dokumenty, a tymczasem do środka wchodzi żołnierz i zaczyna się modlić za kierowcę i naszą podróż. Ciekawe ;p Na innym przystanku wsiada para wieśniaków, do luku pakując... kwiczącego prosiaka w worku ;) Za 2$/os. jedziemy do Las Penas. Autobus jest pełen Murzynów i murzyńskiej muzyki, pędzi, trzęsie się. Mijamy ogromne połacie porośnięte palmami, mam nadzieję, że nie są one uprawiane na olej palmowy...

































Jest późno, jest ciemno. Na miejsce zajeżdżamy po 19 i za 1$ jedziemy tuktukiem do Las Penas, Esmeraldas, gdzie bierzemy nocleg w Cabanas el Paraiso. Początkowo zarządca woła 30$ za domek, w końcu targujemy na 25$ za noc biorąc trzy noclegi.














Na kolację jemy pescado frito za 7$ i ceviche de pescado za 6$ plus cerveza za 1,5$. Pani wyszło 15$, pokazuje nam poprawioną cenę za ceviche w swoim menu, a jestem pewna, co widziałam. Trochę się z nią kłócimy, ale bezskutecznie, uśmiecha się, ale my wiemy, że do niej już nie przyjdziemy. Oszustka!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz