Śpimy długo, dziesięć godzin! Na szczęście w tym zimnym refugio dają dużo koców i w nocy było mi całkiem cieplutko.
Na śniadanie zjadamy bułki z serem, które miały być na trek, wypijamy herbatę i o 7.30 czasu boliwijskiego (o godzinę wcześniejszego niż chilijski) jedziemy jeepem na granicę za 20 B/os. Tu musimy zapłacić po 15 B/os. za wyjazd z Boliwii (o czym nikt nam nie powiedział i czego nie pamiętaliśmy z naszego wyjazdu sprzed czterech lat). Na granicy czekamy ponad półtorej godziny na jakiś transport do San Pedro. Od strony Boliwii podjeżdżają jeepy 4x4 z turystami, a z Chile minibusy też z turystami i tutaj następuje wymiana turystów- jedni jadą do Boliwii na Salar de Uyuni, drudzy do Chile na Atacamę.
W końcu ruszamy, ale na wjeździe do Chile czekamy ze 45 minut. Miło rozmawiamy przy stempelkach, a potem zaczyna się tradycyjny cyrk na kontroli fitosanitarnej, czyli grzebanie w plecakach :p Ryją i ryją, nam na szczęście nie, bo oczywiście ich zagadujemy i miło rozmawiamy, a przecież przemycamy chilijskie bułki z serem i puszkę tuńczyka :)
Za przejazd do San Pedro płacimy 5000 CLP/os. Wysiadamy na dworcu, by kupić bilety autobusowe na wtorek, ale dworzec ma sjestę :p Idziemy więc do dziadka do Pamela Tours, by odwołać transport z granicy i spróbować odzyskać kasę. Opowiadamy mu, że nie było przewodnika, więc nie weszliśmy na Licancabur, a on bez problemu oddaje nam zaliczkę. No to jest fair.
Na śniadanie zjadamy bułki z serem, które miały być na trek, wypijamy herbatę i o 7.30 czasu boliwijskiego (o godzinę wcześniejszego niż chilijski) jedziemy jeepem na granicę za 20 B/os. Tu musimy zapłacić po 15 B/os. za wyjazd z Boliwii (o czym nikt nam nie powiedział i czego nie pamiętaliśmy z naszego wyjazdu sprzed czterech lat). Na granicy czekamy ponad półtorej godziny na jakiś transport do San Pedro. Od strony Boliwii podjeżdżają jeepy 4x4 z turystami, a z Chile minibusy też z turystami i tutaj następuje wymiana turystów- jedni jadą do Boliwii na Salar de Uyuni, drudzy do Chile na Atacamę.
W końcu ruszamy, ale na wjeździe do Chile czekamy ze 45 minut. Miło rozmawiamy przy stempelkach, a potem zaczyna się tradycyjny cyrk na kontroli fitosanitarnej, czyli grzebanie w plecakach :p Ryją i ryją, nam na szczęście nie, bo oczywiście ich zagadujemy i miło rozmawiamy, a przecież przemycamy chilijskie bułki z serem i puszkę tuńczyka :)
Za przejazd do San Pedro płacimy 5000 CLP/os. Wysiadamy na dworcu, by kupić bilety autobusowe na wtorek, ale dworzec ma sjestę :p Idziemy więc do dziadka do Pamela Tours, by odwołać transport z granicy i spróbować odzyskać kasę. Opowiadamy mu, że nie było przewodnika, więc nie weszliśmy na Licancabur, a on bez problemu oddaje nam zaliczkę. No to jest fair.
Wracamy na terminal i kupujemy bilety do San Salvador de Jujuy na wtorek za
30.000 CLP/os. Teraz lecimy do hostelu, by się umyć i przebrać, ale pani
uwięziła nasze plecaki, chyba w zastaw, gdybyśmy nie zapłacili i uciekli :p W
końcu je dostajemy, płacimy 78.000 CLP za trzy noce i szybko idziemy do miasta
kupić jakąś wycieczkę na dzisiejsze popołudnie. W Tourismo Caur kupujemy Valle
de la Luna na dziś za 10.000 CLP/os. (dostajemy rabat) i całodniową
do Lagunas Antiplanicas za 40.000 CLP/os. na jutro (ze śniadaniem i lunchem). Ruszamy o 16 i jedziemy do Minas de Victoria, Tres Marias, Duna Mayor, Cuevas de Sel i Mirador el Coyote, gdzie oglądamy zachód słońca.


Wracamy do San Pedro o 19.40 i- zamiast na jedzenie- biegiem do hostelu, by poinformować panią, że zgubiliśmy klucze od pokoju :( Na szczęście okazuje się, że Maciej zostawił je w drzwiach :p


Wracamy do San Pedro o 19.40 i- zamiast na jedzenie- biegiem do hostelu, by poinformować panią, że zgubiliśmy klucze od pokoju :( Na szczęście okazuje się, że Maciej zostawił je w drzwiach :p
Wracamy do miasta i jemy obiad w Kanka, menu del dia: pescado a la plancha i
chuleta de cerdo con papas fritas y ensalada plus bebida za 4.500 CLP/porcję,
ale nie jest to najlepsze jedzenie w tej podróży :( dlatego dajemy tylko 1/3
sugerowanego napiwku :p
Na wieczór kupujemy wielkie piwo 1,2 litra za 1450 CLP. Pijemy tu coraz większe piwa :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz