wtorek, 3 kwietnia 2018

Lodowiec Perito Moreno, perła w koronie argentyńskiej Patagonii

Budzę się z nabrzmiałą górną wargą, czyżbym w nocy była u chirurga plastycznego i zrobiła sobie botox?? No ale bez dolnej? :p Chyba jednak nie, bo lewe oko też mam spuchnięte... o rany! Co to? Czyżby uczulenie na mięso z guanaco?? Oj, nie wyglądam dzisiaj korzystnie :((
Po śniadaniu (pani z recepcji zrobiła nam nawet jajecznicę z dwóch jajek, po JEDNYM na osobę :p) jedziemy autobusem Cal-Tur do Parque Nacional los Glaciares. 
Jedziemy wzdłuż Lago Argentino i podziwiamy przepiękne widoki. Wreszcie naszym oczom ukazuje się jęzor lodowca, jeszcze daleko, ale przecież niedługo będziemy koło niego spacerować.  Za wstęp do parku płacimy 500 ARS/os. i kupujemy godzinną przejażdżkę stateczkiem, również za pięćset od osoby.




























Sendero, czyli szlak prowadzi po metalowych platformach, wzdłuż czoła lodowca. Co kilkadziesiąt metrów znajdują się miradory, czyli punkty widokowe. Z zachwytem podziwiamy spektakularny cud natury, białoniebieskie ściany z głębokimi szczelinami. Od czasu do czasu ze ścian odrywają się fragmenty lodowca i z wielkim hukiem wpadają do wody, wywołując minitsunami. Niesamowite! Lodowiec dziennie postępuje do przodu 2-3 metrów.








































Glaciar Perito Moreno został nazwany w 1899 na cześć Francisco Pascasio Moreno, argentyńskiego naukowca i odkrywcę, który odgrywał kluczową rolę w wyznaczeniu granic podziału Patagonii oraz jej rozwoju. Urodzony w Buenos Aires badacz otrzymał przydomek Perito, co można przetłumaczyć jako Ekspert lub Specjalista. W 1888 Moreno otworzył muzeum historii naturalnej w La Plata, które szybko stało się jednym z najważniejszych obiektów w państwie, a zgromadzona tam wiedza pomogła ustalić rzeczywistą historię Argentyny oraz jej granice. Artefakty zebrane przez Francisco brały również udział trwającym lata sporze o podział terytorium z Chile. Dzięki materiałom archeologicznym umieszczonym w La Plata lodowiec Perito Moreno mógł zostać prawnie przypisany Argentyńczykom.











































Lodowiec Perito Moreno jest jednym z niewielu lodowców, który ciągle rośnie. Codziennie przybywa około dwóch metrów lodu.
















































Płyniemy stateczkiem, który podpływa na odległość około 100 metrów od lodowca. Widok jest wspaniały!!




























Perito Moreno Glacier jest trzecim co do wielkości zbiornikiem wody pitnej na świecie. Ma ponad 60 metrów wysokości, a jego najniższy punkt znajduje się aż 170 metrów pod wodą.










































Wracamy do El Calafate i zaraz mamy autobus do El Chalten. Wyjeżdżamy o 18 i jedziemy trzy godziny. Widoki po drodze są fantastyczne, jedziemy sławną ruta 40, która biegnie przez estepa patagonica. Na horyzoncie pojawia się poszarpane pasmo górskie, na tle nieba w kolorze kogla-mogla góry wyglądają jak wykres EKG, na niebie chmurki jak kłaczki waty cukrowej. Przepięknie!



















Na miejscu w Chaltur od razu kupujemy bilety do Bariloche za 2400 ARS/os. na 5 kwietnia.
Maszerujemy przez miasteczko; nasz hostel jest na samym końcu, ledwo do niego trafiamy, jest ciemno i nie ma nazw ulic; dobrze, że mamy Osmanda :)
Tak jak podobało mi się El Calafate z ładnymi, kolorowymi, porządnymi domkami, trochę w stylu skandynawskim tak chyba El Chalten mi się nie podoba, a może takie wrażenie robi po ciemku? Ale na tym wygnajewie, gdzie jest nasz hostel pojawiają się domy z płyty paździerzowej, pokryte blachą,  jak w Puerto Natales, które zdecydowanie jest moją nieulubioną miejscowością.
El Chalten znaczy 'błękitna góra' i jest indiańską nazwą szczytu Fitz Roy. Ta niegdyś maleńka wioska rozrosła się gwałtownie z powodu rosnącej popularności wypraw wspinaczkowych i trekkingów po okolicy.
Za to nasz hostel super! Hosterìa Alma de Patagonia, nocleg 890 ARS za pokój za noc, zostajemy tu dwie. Czysto, przestronnie, porządnie. Pokój też extra, elegancki z bardzo ładną łazienką. Fajnie! Trochę co prawda kosztuje, ale dzisiaj należy nam się odrobina luksusu...
















Nie idziemy dziś na obiad, jest już późno, po 21 i nie chce nam się iść do miasta, więc zjadamy kanapki z żółtym serem i mortadelą.  Ale mamy czarne piwo Quilmes za 74 ARS :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz