Jedziemy autobusem linii 20 wzdłuż brzegu jeziora. Po drugiej stronie śliczne
domy i piękne hotele, zbudowane z naturalnych materiałów, jak kamień i
drewno. Dojeżdżamy do dolnej stacji aerosilla na Cerro Campanario. My wyciągiem
nie jedziemy, bo jesteśmy trekkerzy, w dodatku oszczędni :p wjazd krzesełkiem
de ida y vuelta kosztuje 250 ARS/os.; to całkiem porządny obiad :) Maciej pyta
wyciągowego, jak długo się wchodzi i mówi mi, że 40 minut. Potem okazuje
się, że facet powiedział mu 40 do 60 minut; my wchodzimy w 30! Droga
prowadzi stromo w górę, nachylenie miejscami 25-30°. Ciężko tak gramolić
się na górę od samego rana, zwłaszcza zaraz po śniadaniu :p
Na Cerro Campanario jest kilka miradorów, skąd podziwiamy wspaniały widok na
Lago Nahuel Huapi oraz okoliczne wzgórza i góry. Przepięknie!






Kontemplujemy to piękno przez prawie półtorej godziny, ale musimy już schodzić, by zdążyć na autobus do Mendoza. Zejście zajmuje nam 18 minut, superszybko, zwłaszcza, że deniwelacja wynosi 225 m. Świerki i sosny pachną jak choinka na Boże Narodzenie z lekką nutą słonecznego ciepła...
Autobusem wracamy do hostelu, jeszcze krótka przechadzka po placu, na którym znajduje się Municipalidad, kupujemy buły na drogę, bierzemy plecaki z hostelu i idziemy na przystanek.
Autobus nie przyjeżdża, trochę zaczynamy się
niepokoić, bo to dziś niedziela, w dodatku pora sjesty, a tu nigdy nic
nie wiadomo, ale w końcu jest. Na terminal jedziemy ok.12 min., jesteśmy na
czas.
Autokar CATA Internacional jest bardzo elegancki i wygodny, ma usb (które
jednak nie działa) i mają być serwowane trzy posiłki.
Jest 16.11 i jeszcze nie dają almuerzo, czyli lunchu. No co jest? Tuż przed 16.30 dają ciasteczko z crema dulce de leche i kawę; dobrze, że mamy te bułki. Od czasu do czasu zapadam w półgodzinne drzemki. Krajobraz już się zmienił, wypłaszczyło się i zniknęły góry. Czasami nawet pojawiają się zabudowania.
O 19 zajeżdżamy do Neuquen. To chyba bardzo eleganckie miasto, bo pomocnik kierowców zwraca nam uwagę, że nie możemy zdejmować butów w trakcie jazdy i mamy je założyć ;p hahaha :D no dobra, zakładamy, ale chyba nie myśli, że będę siedziała w tych buciorach całą podróż 17 godzin i w nocy.
O 20.30 dostajemy ciepłą kolację, jak w samolocie :) no zaraz, zaraz, ale turbulencji nie zamawialiśmy :p Mamy też taki specjalny stoliczek-tacę, tak jak podaje się śniadanie do łóżka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz