niedziela, 19 października 2014

Tiwanaku

O 8 rano wyruszamy autobusem do La Paz. I tak sobie jedziemy, aż tu nagle mówią nam, że musimy wysiąść. O! okazało się, że będziemy przeprawiać się promem, raczej promikiem, a właściwie to tratwą przez cieśninę Tiquina. Na promiku jest tylko nasz autobus i collectivo, powinniśmy przeprawiać się tratwą pasażerską, ale my wolimy towarową; za ten przywilej musimy zapłacić 2 boliviany. 


       













Do La Paz wjeżdżamy przez El Alto i od razu mamy ochotę stąd uciekać. Widzimy tylu ludzi, że czujemy się nieswojo, zresztą nie lubimy wielkich miast. Z dwiema Francuzkami za 25 bolivianos od osoby bierzemy colectivo i z plecakami jedziemy do Tiwanaku, ponieważ jest już południe i nie mamy czasu na szukanie hostelu.  Leży ono w odległości 70 km od La Paz, na Płaskowyżu Antiplano, na wysokości 3800 mnpm. Tiwanaku (w ajmara) lub Tiahuanaco(w quechua)  powstało w V wieku pne i prawdopodobnie było świątynnym miastem lub handlową metropolią nad jeziorem Titicaca. Archeolog Arthur Posnansky doszedł do wniosku, że Tiahuanaco było miejscem narodzin całej amerykańskiej cywilizacji i starożytnym obserwatorium astronomicznym. Kompleks ruin podzielony jest na trzy obszary: Akapana, Kalasasaya i Pumapunku. Zostawiamy bagaże w przechowalni i idziemy zwiedzać. Wstęp kosztuje 80 BOB. Czas powstania Tiwanaku datuje się na V w pne, a największy rozwój na III-VIII w. W okresie ekspansji w VIII-XII w. objęła cały obszar ówczesnej Ameryki andyjskiej, jej ślady można również znaleźć na wybrzeżu Pacyfiku.
Kompleks ruin podzielony jest na trzy obszary: Akapana, Kalasasaya i Pumapunku. W Akapana oglądamy Templo Semisubterraneo, gdzie w 2-metrowym murze osadzonych jest 175 kamiennych głów. W centrum świątyni znajdują się trzy stelle. Jedna z nich, wysoka na 2,5 metra to stella Kontiki, przedstawiająca brodatego mężczyznę. W Kalasasaya podziwiamy słynną Intipunku, czyli Bramę Słońca. Zbudowana jest ona z jednego bloku kamiennego o wysokości 2,8 m i szerokości 3,8 m z wykutym otworem, a jej waga to ok 10 ton! W Pumapunku na wzgórzu leżą porozrzucane ogromne bloki andezytowe, diorytowe i trachitowe. Nie wiemy, czy zniszczenia dokonał człowiek, czy była to naturalna katastrofa. Widzimy staranne cięcia kamiennych bloków i dokładnie wykonane otwory w skałach tak twardych, że w dzisiejszych czasach mogłyby być obrobione jedynie przez nowoczesne frezarki, wiertarki czy urządzenia laserowe. Jak tego dokonano w tamtych czasach, pozostaje nadal tajemnicą.

























Późnym popołudniem wracamy do La Paz, gdzie w pobliżu Plaza San Francisco znajdujemy hostel; pokój nie jest najlepszy, pościel niezbyt czysta, nie ma okna, a gospodyni zamiast ogarnąć swoją nieruchomość, zadbać o jej wygląd, posadzić kwiatki, posprzątać, cały dzień leży :p Szkoda, bo kolonialny budynek jest ładny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz