piątek, 10 października 2014

Tambo Machay, Puca Pucara, Templo de la Luna, Qenko, Sacsayhuaman, Pisaq, Urubamba,Ollantaytambo

Dziś o 8 rano zamawiamy taksówkę i jedziemy zwiedzać okoliczne ruiny. Zaczynamy od najdalej położonych. Tambo Machay to święte miejsce kąpieli inkaskich władców i kobiet z rodziny królewskiej, a system akweduktów to cud hydrotechniki, gdyż nadal doprowadza krystalicznie czystą wodę do pryszniców, służących kiedyś do rytualnych kąpieli.
















Następnie zwiedzamy niewielką fortecę Puca Pucara, która prawdopodobnie broniła drogi, prowadzącej do Świętej Doliny Inków. Są tu tarasy na wzgórzach, tunele, schody i wieże.















Później wędrujemy odludną drogą w kierunku Templo de la Luna; sprzedawczynie artesanias, czyli wyrobów rękodzieła ostrzegają nas, że może być niebezpiecznie, że mogą nas zaatakować źli ludzie. Może tak było kiedyś, teraz te obawy są nieuzasadnione, gdyż szlaku pilnują strażnicy, rozmieszczeni w zasięgu wzroku. Jeden z nich oprowadza nas po świątyni, przekazując różne ciekawostki. Idziemy do Qenko, inkaskiego sanktuarium, poświęconego Pacha Mama, czyli Matce Ziemi. Wykuto je w litej skale, a w niszach i wnękach w czasach prehiszpańskich ustawiano złoto i święte przedmioty.

















Sacsayhuaman to potężna forteca, zbudowana z litych głazów ważących nawet kilkanaście ton. Ogromne głazy, ustawione jeden na drugim, robią na nas wielkie wrażenie, zastanawiamy się, w jaki sposób budowano te mury. Niektórzy archeolodzy uważają, że było to miejsce kultu boga słońca z czasów preinkaskich, a legenda mówi, że ukryto tutaj skarb Inków.

















Podziwiamy Indianki w kolorowych ludowych strojach, z fantazyjnymi nakryciami głowy, które z lamami pozują do zdjęć.

















Po południu znów jedziemy taksówką, krętą drogą tym razem do Pisaq. Tu zachwycają mnie nie tylko ruiny, ale również przepiękny widok na góry i dolinę ze stromymi tarasami uprawnymi. Na wzgórzu Inkowie wznieśli miasto, twierdzę otoczoną murem obronnym z bramami i bastionami. Cały kompleks zajmował wiele kilometrów kwadratowych.




















W części sakralnej, która jest centrum starego miasta, widzimy pozostałości pałaców i świątyń ze świątynią słońca Intiwatana. Schodząc w dół oglądamy kolejne ruiny i kompleks inkaskich domków, wykonanych z gliny, czyli adobe.


















Od napotkanej po drodze Indianki kupujemy parę kolorowych bransoletek, a na słynnym targowisku w Pisaq, gdzie co niedzielę ściągają tłumy turystów, podziwiamy wyroby artystycznego rękodzieła.
















Z Pisaq docieramy do Urubamba, gdzie po kilkunastu minutach oczekiwania łapiemy colectivo do Ollantaytambo.















Dojeżdżamy tu po ponad godzinie, jest już zupełnie ciemno, ale zauważamy, że to kamienne miasto- domy są tu zbudowane z polnego kamienia. Nie mamy zarezerwowanego noclegu, więc ruszamy na poszukiwania ‘habitacion matrimonio con bano y agua caliente’. Sprawdzamy trzy hostele i wybieramy Las Portadas, prześliczny hostel z ogrodem, tonącym w kwitnących krzewach i kwiatach, czujemy ich słodki zapach. Dostajemy pokój na piętrze (50 soli), czysty, przestronny, z dwoma oknami i ludowymi kolorowymi kapami na łóżkach. Polecamy!

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz