Rano wstajemy wcześnie, by jak
najszybciej wyruszyć w górę, ale okazuje się, że wszyscy turyści już dawno
opuścili oazę, niektórych słyszałam przez sen, jak było jeszcze ciemno.
Kupujemy najdroższą wodę świata, ale nie mamy innego wyjścia i zaczynamy
mozolną wspinaczkę stromą ścieżką do Capanaconde. Pierwsze dwie godziny jest
ok, jednak potem zmęczenie i upał dają się we znaki. Z wysiłku gwałtownie spada
mi cukier, jest mi słabo. I ciężko. Wreszcie po 4,5h trudnej wspinaczki
wygrzebujemy się z wąwozu! Jeszcze idziemy ok. 20 minut dróżką wśród pól, zanim
dotrzemy do sklepu na rynku, gdzie kupujemy największą coca-colę! Cukier mi
rośnie :p
Capanaconde jest typową wioską
andyjską, położoną na wysokości 3300 mnpm. Stąd możemy po raz ostatni spojrzeć
na Cañon Colca. Jest on głębszy od Grand Canyon, ma 3182 m głębokości.
Krajobraz jest tu surowy, niemal księżycowy z ubogą roślinnością i stromymi,
skalistymi górami.
Po południu wracamy autobusem do Arequipa, zjadamy skromny obiad i śpimy w tym samym fajnym hostelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz