poniedziałek, 6 października 2014

Poznań- Barcelona- Madryt- Lima

O godz. 16.55 lecimy Wizzairem z Poznania do Barcelony, 2,5h, zaczynając naszą kolejną przygodę z Ameryką Południową. Tu, na lotnisku spędzamy noc, cisza i spokój, a następnego dnia o 8 rano mamy samolot do Madrytu, Barajas. Lot trwa 1,5h, cały przesypiamy, budzę się przy lądowaniu, myśląc, że to turbulencje :p

















O 13.05 startujemy do Limy. Oba nasze hiszpańskie loty obsługuje Iberia. Po 12h, to jakaś masakra!, przekroczeniu równika (po raz pierwszy w życiu!), obejrzeniu wszystkich dostępnych filmów i zjedzeniu wszystkiego, co nam na pokładzie serwują, lądujemy w Limie, na lotnisku Jorge Chavez. Jest 18.00 czasu lokalnego, różnica czasu to 7h.
Po wyjściu do głównego holu otaczają nas taksówkarze. Z bankomatu wypłacamy 200 soli (mniej więcej równowartość 200 zł), a bank chwilę później blokuje mi konto (niby, że w moim własnym interesie, bo transakcja została dokonana w podejrzanym miejscu! wniosek: należy na wakacje jeździć tylko do Międzyzdrojów!)! Jedziemy taksówką (50 soli, chciał 60, ale się targowaliśmy) do naszego hostelu Santa Rosa w centrum Limy, 3 min od Plaza de Armas. Tu, zamiast odpocząć po długiej podróży, użeramy się z bankiem, usiłując odblokować kartę. W końcu, po kilkunastu telefonach, wyjaśnianiu, podawaniu sekretnych kodów, otrzymanych od córki w środku nocy (w Polsce jest godz. 2) udało się…

Witaj Ameryko Południowa! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz