Wstajemy wcześnie i po śniadaniu
za 8 soli, do którego musieliśmy dopłacić jeszcze 4 sole za jajecznicę,
jedziemy do Cruz del Condor. Tu wczesnym przedpołudniem pojawić się mają stada
kondorów… Kondory, o rozpiętości skrzydeł nawet do 3,20 metra, są największymi
drapieżnymi ptakami na świecie. Dożywają nawet 70 lat, żywią się głównie padliną,
a są w stanie nawet zabić owcę. Są zagrożone wyginięciem.
W epoce kultury Chavin kondor był
czczony jako święte zwierzę. U Inków był symbolem światła i świętego słońca i
wysłannikiem do pozaludzkiej sfery.
Tak więc jesteśmy na Cruz del
Condor i wypatrujemy tych ptaków. Wypatrujemy, wypatrujemy i nic nie możemy
wypatrzeć… w końcu jest! JEDEN! Krąży nad nami wysoko, ledwo co możemy zrobić
zdjęcie L
No cóż, trudno, ale widzieliśmy kondora…
Maszerujemy asfaltową drogą przez
godzinę, w końcu udaje nam się złapać stopa i kawałek podjeżdżamy do miejsca,
gdzie ścieżka zaczyna schodzić w dół kanionu Colca. Wędrujemy, wędrujemy, jest
gorąco, słońce praży. Po około 3-godzinnym marszu dochodzimy do wiszącego mostu
nad rio Colca. Idziemy dalej, jest dosyć ciężko, wycieczka zajmuje nam cały
dzień, 7 godzin marszu.
Zmęczeni docieramy wreszcie do rajskiej oazy Sangalle,
porośniętej palmami, ze skromnymi lodges, w których nawet są baseny. Śpimy w
bambusowej chatce za 15 soli/os, na obiad zjadamy spaghetti bolonese (!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz