Bilety na lot Turkish Airlines z Berlina do Ułan Bator, przez Stambuł kupujemy na początku maja i kosztują 1855 euro, czyli 8550 PLN, za dwie osoby, niemało. Na wyprawę jedzie z nami Paweł z Legnicy, którego poznajemy w maju na objazdówce po Radżastanie, Indie. Dzień zaczyna się od problemu. O 6 mamy autokar Flixbus z dworca autobusowego. A tu nie ma ubera. Jest poniedziałek, wprawdzie dosyć wcześnie, bo 5.15, ale nie jest to środek nocy na przykład. Nie ma żadnego ubera, żadnego auta w pobliżu. Potem aplikacja się zawiesza. Dzwonię po jakąś taksówkę, ale czy to korporacja w Poznaniu?, nie wiem. Dzwonię po kolejną, ale ma być za 15 minut. To za późno. Dzwonię po znajomego taksówkarza, ale nie odbiera. Ubera nadal nie ma w okolicy. Jesteśmy w czarnej du*ie.Nagle szybka myśl i jedyne rozwiązanie. Jedziemy naszym autem i zostawiamy je w Avenidzie, tam jest parking galerii handlowej i 2 godziny za darmo. Wyjeżdżamy o 5.30, to jest już bardzo późno. Na szczęście na ulicach jest niewielki ruch i tylko czasem światła nam przeszkadzają. Na dworcu jesteśmy o 5.42, Maciej wysadza mnie z bagażami i jedzie na parking. Wkrótce przyjeżdża Flixbus, pakuję duże plecaki i czekam. Przychodzi Maciej i mówi, że parking Avenidy jest zamknięty, więc zaparkował na dzikim parkingu w pobliżu. No ale to nie jest bezpieczne. Wsiadamy do autokaru i punkt 6 odjeżdżamy.


Kontaktujemy się z Madzią na whatsapp, ale ona jeszcze śpi. W końcu przed 9 dzwonimy do niej, nakreślamy problem i sugerujemy rozwiązanie. Trzeba podjechać do domu po zapasowe kluczyki, pojechać do miasta i zholować auto do garażu. Zaraz będą to ogarniać. My tymczasem po jednej kontroli dokumentów przez Deutsche Polizei docieramy na Brandenburg Flughafen, gdzie spotykamy się z Pawłem. Ponieważ nasz lot jest przesunięty o 40 minut idziemy do Kamps na kawę.



Potem robimy check-in, w międzyczasie kontrolując telefonicznie sytuację z naszym samochodem. Okazuje się, że zapasowy kluczyk nie działa i nie można go odpalić. Opcją jest pomoc naszego sąsiada, Jana lub przywiezienie go na lawecie. Idziemy na security i tu jestem tak zdenerwowana, że zapominam wyjąć z plecaka tablet. W międzyczasie miłe pogaduszki z urzędniczką, ale mój plecak zjeżdża na boczną taśmę do kontroli. Znowu? Znowu! No i wygrzebują ten tablet i kanapki i grzebią dalej. Dogrzebali się do camel baga, wyciągają go i robią wielkie oczy. Was ist das?? Udzielamy pokrętnych odpowiedzi, oni tym wymachują, oglądają ze wszystkich stron, a rurka się kiwa. Podchodzi policjant, potem drugi i znowu- Was ist das?? I pyta- Wofur ist das? ? Ist das fur Tauchen?? Nein, nein! Das ist fur trinken! I mówią, że albo to wypijamy, albo trzeba te wodę wylać i przejść jeszcze raz przez kontrolę bezpieczeństwa, ale już bez plecaka. Wysyłam Macieja, a ja wyjaśniam policjantowi, że wypilibyśmy, gdyby to było mojito, ale tyle wody na raz nie da się wypić. No dobra, chyba już wszystkie lotniskowe przeszkody pokonane, możemy iść na zakupy. W duty free kupujemy Jaeggermeister, 18,90 euro. Przy kasie znowu śmieszne pogaduchy z kasjerką, która zna dwa polskie słowa- pępek i nos. Ale że pępek? W międzyczasie dzwoni Madzia i mówi, że udało jej się odblokować auto, ufff. Możemy lecieć spokojnie. A ja czuję, jak schodzi mi ciśnienie...Uffff. O 12.20 wołają nas do samolotu i jest to final call. Boarding trochę trwa, ale potem jeszcze dosyć długo oczekujemy na start. Ruszamy o 13.25, czyli o ponad godzinę później niż pierwotny czas. Lecimy Airbusem 321NEO. Mimo, że lot trwa tylko dwie i pół godziny, serwują bułkę z serem, kawę i sok pomarańczowy.
Lądujemy o 16.50, bierzemy bagaże i szukamy transportu do miasta. Jedziemy Havabus za 67,5TL/os. do Taksim, wielkiego placu, na którym odbywają się wszelkie demonstracje, potem metrem, trochę miotając się z zakupem biletów, ale są tu pracownicy metra, którzy nam pomagają.



Następnie idziemy trzy przystanki tramwajowe; nie opłaca się jechać, gdyż potem i tak trzeba by iść kawał w drugą stronę. Do Honey Hotel docieramy późno, o 20.30, zrzucamy bagaże i idziemy na kolację. Jemy ją w By Ferro Fish & Kebab House. Jedzonko jest pyszne, piwo zimne, a właściciel zabawny i miły. Zamawiamy Adana kebab, lamb caserole i lamb skewer, do tego turecki Efez. Na koniec szef serwuje herbatkę z granatów i baklawę, na koszt firmy.
Nasz 3-osobowy pokój jest nieduży, ale czysty, łazienka bardzo ciasna. Szybko idziemy spać, bo przecież od wczesnego rana jesteśmy w drodze.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz