Od rana, zaraz po śniadaniu budujemy ger, tzn. trochę pomagamy przy budowie, zdobywając nowe umiejętności. Haha. Ale tak na serio, to bardzo ciekawy i szybki proces. Postawienie gera może zająć od 30 minut do 3 godzin, w zależności od wielkości i liczby pomocników.












Jedziemy dalej. Po drodze zatrzymujemy się w markecie, gdzie z trudnością kupuję majtasy, lateksowe jak czepek pływacki, rozmiar XL. I wkładki higieniczne. Mam nadzieję, że wytrzymam do odbioru bagażu. Panowie kupują duże piwo, przy okazji oglądając mocniejsze trunki lokalne.









Znajdujemy się na połączeniu środkowej i południowej Gobi. Dojeżdżamy do geru, gdzie będziemy dziś spać. To totalne pustkowie. Nie ma tu nic. Toaleta nawet przyzwoita, ale łazienki/prysznica, czy choćby umywalki brak. Nie wiem, jak oni tak żyją, praktycznie bez bieżącej wody.













Zjadamy lunch i wyruszamy do Tsagaan Suvraga. To fantastyczne, barwne klify i wapienne formacje skalne, ukształtowane przez erozję, niegdyś dno oceanu, w którym znaleźć można skamieniałości morskie i muszle. Mają 30-60 m wysokości i 400 m długości. Najpierw oglądamy klify z góry.

.jpeg)



.jpeg)









.jpeg)
.jpeg)

.jpeg)



.jpeg)

Potem zjeżdżamy na dół i robimy sobie dłuższy spacer, Erka i Puujee czekają na nas w samochodzie. Ale do rysunków naskalnych nie chcą jechać, bo mówią, że to ponad 20 km stąd. Szkoda. Chodzimy więc po skałach, w górę i w dół i bardzo nam się tu podoba. Jest pięknie.




Te skalne formacje zniszczone przez wiatr wyglądają jak ruiny miasta, jeśli obserwuje się je z pewnej odległości.

Wracamy do geru, ale wkrótce okazuje się, że zmieniamy miejscówkę, gdyż tu jest zbyt wielu ludzi. Jedziemy w inne miejsce. Ger jest ładny i nowy, ale nie wietrzony i śmierdzi w nim wielbłądem. I po podłodze maszerują robaki. A inne latają. Jest gorąco i duszno. W nocy nie mogę spać z tej duchoty i gorąca, owady mnie gryzą, w końcu udaje mi się zasnąć.










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz