Nad ranem budzi mnie lekkie trzęsienie ziemi.... dziwne wrażenie ;p
Nie zdążamy na autobus i musimy iść do miasta pieszo.
Z wierzchołków okolicznych wzgórz 14 wież tego otoczonego murami miasteczka wygląda jak średniowieczny Manhattan. Początki miejscowości wiążą się z etruską osadą, a jej nazwa pochodzi od biskupa San Giminiana, który-jak głosi legenda-uratował miasto przed Attylą, wodzem Hunów. Osada, która stała się częścią commune w 1199, rozwijała się dzięki korzystnemu położeniu przy Via Francigena. Jej wizytówką są niezwykłe wieże, a kiedyś było ich 72, które pełniły funkcje obronne, ale były też świadectwem prestiżu i bogactwa wznoszących je zamożnych rodów. W 1348 miasto zdziesiątkowała zaraza, co zahamowało rozwój i doprowadziło do uzależnienia miasta od Florencji w 1353.
Najstarsza część San Giminiano zamknięta jest w pierścieniu grubych, XIII-wiecznych murów. Okoliczne domy i place wyglądają jak przeniesione tu bezpośrednio z XIII i XIV wieku.
Spacerujemy wzdłuż murów.
San Lorenzo in Ponte z przepięknymi freskami, malutkie.
Zaglądamy do pobliskiego klasztoru, który jest w remoncie.
Casa di Santa Fina, zamknięta. Santa Fina, patronka San Giminiano, była córką Cambio di Ciardo i Imperiery di Francobaglio. Rodzice wcześnie ją osierocili, dziewczynka zachorowała i od 10 roku życia nie wstawała z dębowej deski. Cierpienia związane z chorobą znosiła z pokorą, cierpliwością i pogodą ducha. Zmarła w wieku 15 lat w opinii świętości, a na jej grobie doszło do wielu uzdrowień.
Chcemy jeszcze raz zajrzeć do Duomo, bierzemy więc udział w mszy; to jedyny sposób, aby teraz wejść do środka. I znów podziwiamy wspaniałe freski...
Museo Civico e Pinacoteka w XII-wiecznym Palazzo Comunale, w której oglądamy starannie odnowione i lekko frywolne freski Memma di Filippuccio, a także święte obrazy i rzeźby.
Torre Grossa z 1311 r., wysoka na 54 m, na którą wspinamy się po 218 stopniach, skąd rozciąga się przepiękny widok na okolicę.
Na głównym placu delektujemy się lodami z Gelateria Dondoli, które reklamuje sam właściciel, wołając wraz ze mną 'ge-la-tooooooooo' :)
To lodowy Mistrz Świata z 2006/2007 i 2008/2009 i są faktycznie wspaniałe! Jest tu taka różnorodność smaków, że długo nie mogę się zdecydować.
Ćwiczymy 'ge-la-tooooooooo' :)
Właśnie tu, na placu odbywa się niewielka prezentacja lokalnych wyrobów wraz z degustacją. I co my tu mamy? Trufle! Jaka cena!
Porta San Matteo.
Zwiedzamy chiesa e ciostro di Sant'Agostino z końca XIII w. z uroczymi XV-wiecznymi freskami, prezentującymi życie św. Augustyna.
A na Piazza di Sant'Agostino zlot Ferrari, jest ich około 20!, głównie czerwone ;p chyba się dopasowałam z sukienką ;)
Kościół San Jacopo jest również zamknięty, a wg tablicy informacyjnej powinien być otwarty.
Fasada Chiesa San Francesco, w którym mieści się sklep, sprzedający lokalne wyroby- wina, sery, kiełbasy, mydełka. Kościoła już nie ma ;p
Fasada Chiesa San Francesco, w którym mieści się sklep, sprzedający lokalne wyroby- wina, sery, kiełbasy, mydełka. Kościoła już nie ma ;p
Vernaccia di San Gimigiano, Museo del Vino, niewielkie muzeum, w którym wszystko skupia się wokół Vernaccia, słynnego wina z San Giminiano, wstęp wolny.
Na koniec dnia idziemy do Forteca di Montestaffoli z XIV w. ze wspaniałym widokiem na Stare Miasto.
Obiad jemy w Lo Spuntino, zamawiamy karafkę czerwonego wina i dostajemy plastikowe kubki(??!), obiad również na plastiku; pytam właścicielkę/kelnerkę, dlaczego, a ona mówi, że ma problem z wodą, co??! Jedzenie jest smaczne- tagliatelle ai porchiniza 8€ i pappardelle al cinghiale za 8€ plus vino de la casa 1l za 9€ no i coperto 2€/os.
Wracamy do naszego mobilhome pieszo, znowu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz