poniedziałek, 6 marca 2023

płyniemy na rajską wyspę, Pamilacan

Na śniadanie kawa, 40PHP, bułeczki i banany i ruszamy dalej.



Idziemy na szosę, tu zaraz łapiemy jeepneya i jedziemy do Tagbilaran, 20PHP i tu przesiadamy się do innego jeepneya i jedziemy do Baclayon, 20PHP. Przejazd jest sprawny i szybki, zajmuje nam godzinę.


















W wiosce kupujemy jeszcze po litrze rumu, tym razem 180PHP i colę za 75PHP. Idziemy do portu, tu czeka na nas łódka, którą płyniemy na podobno najpiękniejszą wyspę Filipin, Pamicalan. Niestety, opłata jest dosyć wysoka, bo wynosi 3500PHP return za naszą czwórkę. I musimy zapłacić z góry, zanim jeszcze popłyniemy na wyspę. Pieniądze dajemy synowi Jojo, na szczęście dostaję pokwitowanie.









Płyniemy około godzinę typową filipińską łodzią, bangka. To skrzydlate łodzie i symbol ciepłych wód Pacyfiku, oblewających archipelag wysp filipińskich. Mieszkańcy Filipin nazywają je wodnymi motylami. To dość trafna nazwa, gdyż łodzie te wyposażone są w dodatkowe, bambusowe pływaki po obu burtach. Nadają im one wygląd katamaranu lub motyla czy raczej wodnego pająka, a jednocześnie czynią łódź bardzo trwałą i stabilną.














































Lądujemy na pięknej białej plaży, a morze jest tu turkusowe.









Mieszkamy w bambusowych chatkach Mary's Cottages tuż przy plaży. Domki wykonane z lokalnych materiałów, takich jak bambus i nipa, gatunek krzaczastej palmy. Warunki są proste, niemal spartańskie, ale czegóż więcej do szczęścia potrzeba? Jest duże łóżko, moskitiera, mały wentylator, niebieżąca woda w prymitywnej łazience, papier toaletowy, cudna pogoda, słońce... Jest pięknie....













Rozlokowujemy się w naszych chatkach i lecimy na plażę. Piękna jest.









Idziemy eksplorować wyspę. Oglądamy, jak żyją tu mieszkańcy, zaglądamy do szkoły, podziwiamy widoki. Dochodzimy do najwyższego punktu wyspy i zawracamy. Gorąco jest.




























































































Wracamy do swoich chatek, zjadamy lunch- smażony red snapper, warzywa, ryż i mango. Najpierw podają nam pałki z kurczaka, więc protestujemy; mówimy, że tu, na wyspie będziemy jeść tylko ryby i owoce morza. i wjeżdża ryba i tak już zostanie.







Idziemy na spacer po plaży. Widoki są boskie. I te urocze, delikatne, a jednocześnie solidne i bezpieczne łódki, zwariowałam na ich punkcie. Bangka służą zarówno rybakom do morskich połowów jak i do przewozu ludzi czy towarów pomiędzy miastami lub wyspami. Ich właściciele są bardzo dumni ze swoich zgrabnych łódek, które często malują w fantazyjne kolory i nadają im najdziwniejsze nazwy. Łodzie te występują w różnych wersjach i wielkościach. Zazwyczaj jednak są to bardzo proste konstrukcje, które w niezmienionej formie budowane są na Filipinach od tysięcy lat.










Odsalarnia wody morskiej, z tego, co wiem, jeszcze parę lat temu był tu wielki problem ze słodką wodą, przywożono ją w baniakach z wyspy Bohol. W tej chwili Pamicalan jest niemal samowystarczalny.























































































Potem pijemy Cuba Libre i rozmawiamy czekając na kolację.














Serwują nam wielką rybę i 15 krewetek z ryżem i warzywami, na deser mango. Wieczór spędzamy kończąc ten litrowy rum i planując dalszą część podróży.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz