Dziś budzi nas motocykl, który piłuje silnik tuż pod naszym pokojem. O szóstej rano! Debil jakiś. Niemal wyskakuję z łóżka, żeby mu przywalić, ale zanim do końca się obudzę, odjeżdża. Ma koleś szczęście. Zjadamy śniadanie i rozliczamy się z Aldvinem, 700PHP/nocleg/os. ze śniadaniem plus 2900PHP/os. za trek, który proponuje, że nas zawiezie za 1000PHP swoim samochodem do Capas. Przyjmujemy propozycję, gdyż zarówno tricyklem, jak i jeepneyem byłoby znacznie dłużej. Pytam o rabat od kwoty 15300PHP, daje nam 1000PHP, czyli transport mamy darmowy. Jedziemy niemal godzinę.




Wysiadamy na głównej ulicy i od razu łapiemy autobus do Cubao, dzielnicy Quezon City, 190PHP/os. Jesteśmy tu przed 11. Pytamy, jak dostać się na Terminal 3, ludzie są tu pomocni i udzielają poprawnych odpowiedzi, mimo iż nie zawsze rozumiem ich angielski, ale tu Maciej się dogaduje. Jedziemy teraz autobusem Carousel, 48PHP/os., które jeżdżą wahadłowo, osobnym pasem, tak więc mimo korków jedziemy płynnie i szybko. Taksówką byłoby znacznie wolniej. I ostatni środek transportu w Manili, busik, 14PHP, który zawozi nas bezpośrednio na lotnisko.



Mamy jeszcze tyle czasu, że możemy iść zjeść lunch. Szukamy go w Newport City, gdzie znajdujemy małą knajpkę La Fuk. Zamawiamy tapsilog, czyli wołowinę z ryżem i jajkiem sadzonym, ładnie podaną, 160PHP i piwo.


I idziemy na terminal. Robimy odprawę, na szczęście nie ważą bagażu, bo mój plecak - nie wiedzieć czemu - waży 9,1kg, a dopuszczalna waga bagażu podręcznego w Air Asia to 7kg.



Lecimy Airbusem A320-200, jednak startujemy z 40-minutowym opóźnieniem. Lot trwa godzinę i 5 minut, niczym nie częstują, mają tylko płatne jedzenie i picie. Przed terminalem czekamy na autobus do miasta, ma być za pół godziny, o 18. W międzyczasie podchodzi do nas taksówkarz, młody chłopak i proponuje, że nas zawiezie za 350PHP. Targuję cenę na 300PHP, on się zgadza, ma zawieźć nas do hotelu blisko portu. W międzyczasie podjeżdża autobus, więc olewamy chłopaka. Pytam, ile kosztuje bilet, 50PHP/os., o nie, wracamy do taksówkarza. On się bardziej opłaca, gdyż zawiezie nas bezpośrednio do hotelu, a przejazd kosztuje, umówmy się 25 zł, czyli 12,50zł na parę, grosze.





Hotel Pier Quarto wygląda nieźle, pokój trochę gorzej, bo nie ma normalnego okna, tylko takie wychodzące na szyb-studnię. Podobny mieliśmy w Palenque. Łazienka jest w porządku, w prysznicu leci gorąca woda, internet jest szybki, w cenę wliczone jest śniadanie. Pokój dwuosobowy kosztuje 1580PHP, pytam w recepcji, czy dostaniemy rabat jak weźmiemy dwa. Pan mówi, że nie, ale za tę cenę da nam lepszy pokój. Dobra, ale ciekawe, jak wygląda ten standardowy.





Idziemy do pobliskiego Robinson shopping mall, by zjeść kolację. Zjadamy jakąś chińszczyznę za 245PHP.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz