Dziś drugi island hopping, Tour C. Śniadanie jemy w Sun Valley Inn, kawa, tomato omelette i tosty. Potem idziemy na junction, gdzie czekamy na Juliusa, który ma po nas przyjechać na rejs. Jedziemy dwoma tricyklami, po 100PHP, płaci biuro.







O tych wycieczkach, oznaczonych literami ABCD mówi się żartem:
Tour A amazing
Tour B boring
Tour C crazy z powodu fal
Tour D don't do it
Haha!

Płyniemy dziś większą łodzią, gdyż jest więcej osób, 17.





Zaczynamy od laguny, tu znowu musimy wypożyczyć kajaki, po 300PHP, by do niej dopłynąć. Wsiadam do kajaka, a Maciej wsiadając przechyla kajak tak, że wylatuję w powietrze i wpadam do wody, pfffff. Płyniemy na Cadlao Lagoon, potem w niej pływamy, woda jest cieplutka, cudownie zielonkawa, jest wspaniale.



Potem snorkelling na Helikopter Island. Rafa jest słaba, ryb mało, ale widzę dwa ładne kalmary, które dostojnie i z gracją poruszają się w wodzie.


Trzeci spot to Hidden Beach. Musimy najpierw kawałek popłynąć wpław z łodzi w stronę skał, a potem wzdłuż aż do pięknej, spokojnej, piaszczystej plaży w kształcie półksiężyca, otoczonej strzelistymi skałami.









Na lunch lądujemy na Talisay Beach, znowu jest obfity i wyrafinowany, kraby, krewetki, kalmary, rybą, bardzo wszystko jest smaczne.

















I z powodu dużych fal nie płyniemy na Secret Beach, gdyż jest niebezpiecznie, zamiast tego płyniemy do Mantiloc Shrine, wstęp 200PHP, ale nie chcemy tego, bo to wejście na skały, bez sensu. Tylko Waldek wchodzi.








Wracamy po 17, dosyć wymęczeni tą wodą i jedziemy do Forest Inn, gdzie jest zimna woda i słaby internet. I ładna Caalan Beach po drodze.





Wieczorem wybieramy się sami na małą kolację, najlepiej zupę, gdyż jesteśmy nadal niegłodni po tym lunchu, spacerujemy po plaży, wzdłuż której stoją bary i restauracje, ale zupy nie ma.







Wchodzimy więc do miasta, a tam hałas, mnóstwo ludzi, na ulicy rozstawione stoły i krzesła i dużo grilli, na których grillowane są różne ryby, kalmary, mięsiwa i warzywa. Zupy nie ma. Zjadamy więc trzy szaszłyki po 20PHP i wracamy. Rezygnujemy z drinka, a miał być Blue Lagoon i Sex on the Beach, bo w barze śmierdzi starym olejem, poza tym jest głośno - występuje fałszująca wokalistka z akompaniamentem gitary. Po drodze kupujemy litrowe piwo za 123PHP na wieczór.










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz