Całą noc leje. Rano też leje. Ciąg dalszy peszka?
Kupujemy bilety do San Ignacio za 485 ARS/os. linii Rio Uruguay. Zjadamy śniadanie
w barze na dworcu, buła z szynką konserwową i serem, kawa z mlekiem i sok
pomarańczowy w naparstku (ale naturalny) za 90 ARS/os.
Autobus przyjeżdża spóźniony pół godziny. Za to jest elegancki. Jedziemy dalej na północ. Leje. Krajobraz monotonny, po horyzont ciągną się pastwiska, na których pasą się steki. Biedne takie w tym deszczu ;(
Zasypiam więc. Śpię dwie godziny plus 7 w nocy; dziewięć godzin snu, nieźle. W Posadas przesiadamy się do innego autokaru Rio Uruguay i do San Ignacio
zajeżdżamy o 13.30.
W informacji turystycznej dostajemy wszystkie niezbędne
informacje. Pan jest bardzo miły, poleca nam wycieczkę do dwóch ruin jezuickich
i parku narodowego jutro- przyjedzie po nas auto i wszędzie nas zawiezie. Cena
450 ARS/os. czyli 17€. Super! Nasz plan był gorszy- mieliśmy dzisiaj pojechać
główną drogą autobusem i potem łapać stopa. Lub iść pieszo. Kilkanaście
kilometrów. No ale chyba byśmy tego nie zdołali zrobić. Tak więc zgodnie z pana
sugestią dziś zwiedzamy ruiny w Ignacio, a jutro jedziemy na wycieczkę. Bagaże
zostawimy w informacji.
Ponadto kupujemy bilety na autobus do Puerto Iguazu na jutro po południu za 254
ARS/os.ze zniżką 30%! I bilety otwarte z Posadas do Buenos Aires za 1016 ARS z
20% zniżką! LOL! Super ;)) Te zniżki to jakaś promocja firmy Cruz del Norte.
Pan opowiada nam o okolicznych mieszkańcach, niedaleko jest miasteczko, gdzie
mieszkają niemal sami Polacy. On sam jest z pochodzenia Niemcem.
Idziemy do hostelu Madre America, który zamówiliśmy wczoraj przez booking.com, 580 ARS. Jest czysto, ale nie dają
ręczników (są płatne). Mamy wspólną łazienkę (ale nie ma tu nikogo oprócz nas),
jest kuchnia i internet. I pokój ma okno :p
Idziemy do ruinas jezuitas, wstęp 200 ARS/os., oczywiście miejscowi mają taniej
i to w różnych wariantach. San Ignacio Mini to najlepiej zachowane ruiny misyjne, znajdujące się od 1984 na światowej liście UNESCO. Kompleks misyjny został założony w 1622, a miejscowa ludność zniszczyła go w 1817. W latach świetności mieszkało tu ok. 3000 osób, a kompleks mieszkalny składał się z zabudowań mieszkalnych, warsztatów rzemieślniczych, a nawet karceru. Dziś znajdują się tu pozostałości klasztoru i ogromnego kościoła, długiego na 75 metrów, zbudowanego z czerwonego kamienia z resztką wspaniałej fasady. W muzeum można obejrzeć przedmioty codziennego użytku.
Pod wieczór zaczynamy szukać jedzenia. Chodzimy po miasteczku, ale knajp nie
ma, a jak są, to zamknięte. To minus podróżowania po sezonie :( Wszystko
zamknięte. Znajdujemy comedor (pytamy o ceny, jest ok, jeśli nie znajdziemy nic
innego), restaurante turistica (drogo, stoliki nakryte, gości brak), o kolację
pytamy też w Casino (w kasynie? :p). Gdy w comedorze chcemy zjeść costillas, pani
mówi, że nie ma (no to po co podaje, ile kosztuje?), w końcu decydujemy
się na kasyno, Infinity Resto Bar, bo nie mamy innej opcji. Zamawiamy milanesę i steka z frytkami
oraz piwo Imperial. Moje mięso twarde jak podeszwa, Macieja stek dobry.
Rachunek jest zawyżony, interweniuję, a pani robi korektę. Kupujemy za to
litrowe piwo stout Quilmes, za 55 ARS, dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz