Pobudka, śniadanie i łapiemy autobus El Tigre za 10.000 Gs/os. do Trinidad, jednej z 15 misji jezuickich w Paragwaju, z których tylko trzy są udostępnione. Bilet kosztuje 25.000 Gs /os. i daje wstęp do 3 misji; my odwiedzimy tylko dwie. Miejsce jest prześliczne ze świetnie zachowanymi ruinami. Iglesia, czyli kościół robi na nas duże wrażenie, zachowało się tu wiele ozdobnych elementów i dekoracji. Zwiedzanie zabiera nam godzinkę.
Podoba mi się paragwajska prowincja, jest czysto, cicho i spokojnie. Czas zdaje
się płynąć leniwie. Domy są ładne, zbudowane z czerwonej cegły, tak
jak drogi, obejścia porządne, obsadzone kwitnącymi krzewami.
Później wybieramy się do Jesus, ma tam jechać colectivo. Ale nie jedzie, więc
po 15 minutach nadaremnego czekania decydujemy się na taksówkę za 20.000 Gs.
Jedziemy ok. 10-15 minut. Misję zwiedzamy w pół godziny. Są tu ruiny wielkiego
kościoła, klasztoru i warsztatów rzemieślniczych.

O 13 ma być colectivo, ale
skoro nie jechał w jedną stronę, to zapewne wracać też nie będzie :p Jesteśmy
gdzieś daleko za wsią, z dala od szosy, nie ma szans. Łapiemy stopa i
dojeżdżamy na pace do skrzyżowania w Trinidad. Tu za chwilę przyjeżdża autobus
El Tigre do Encarnacion, wsiadamy (bilet 10.000 Gs/os.) i jedziemy; ja
oczywiście przesypiam całą 45-minutową drogę ;)
Na terminalu idziemy do comedor, gdzie za 40.000 Gs, czyli 8$ kupujemy dwie wielkie porcje różnych mięsiw, a jest tego ponad kilo- jest tu wołowina, wieprzowina, kurczak i kiełbasa w smaku podobna do naszej białej. Sałatka, 2 bułki i porcja manioku to tylko dodatek.

Na terminalu idziemy do comedor, gdzie za 40.000 Gs, czyli 8$ kupujemy dwie wielkie porcje różnych mięsiw, a jest tego ponad kilo- jest tu wołowina, wieprzowina, kurczak i kiełbasa w smaku podobna do naszej białej. Sałatka, 2 bułki i porcja manioku to tylko dodatek.
W hotelu szybki prysznic w jakimś przypadkowym pokoju, zimne piwo i idziemy na przystanek, skąd o 15 lokalnym autobusem, bilet 9.000 Gs/os. jedziemy do Posadas w Argentynie. Na wyjeździe z Paragwaju dostajemy duże, okrągłe pieczątki. Na moście przez rzekę Parana, wielką, szeroką jest korek od połowy, ale mamy tyle czasu, że jesteśmy spokojni. Na drugim brzegu zabieramy plecaki, przechodzimy przez migracion i aduanę i wsiadamy do drugiego autobusu. Na terminalu mamy jeszcze dwie godziny do odjazdu Crucero del Norte. Internetu nie ma.
Autobus przyjeżdża z trasy spóźniony i zamiast o 18.45 odjeżdża o 19.15. Bagażowy za wrzucenie naszych plecaków żąda propiny, czyli napiwku. Bezczelny! Nie dajemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz