wtorek, 27 marca 2018

Kanał Beagle, lwy morskie, kormorany i pingwiny!

Trudno nam się dzisiaj zgrzebać, śniadanie jemy o 7.15, a nie o 7 :p Zaczynamy od informacji turystycznej, w której dostajemy wszystkie potrzebne informacje turystyczne, a następnie kupujemy bilety na rejs katamaranem po kanale Beagle za 1700 ARS/os. Nietanio :( ale nic, raz się żyje :)





Ruszamy pięć po dziewiątej.  Cała wycieczka ma trwać 5 i pół godziny, faktycznie trwa 7h. Pogoda jest rewelacyjna, świeci słońce, powietrze jest krystalicznie czyste, a niebo intensywnie niebieskie. Jednak zimno. Wszak jesteśmy niedaleko Antarktydy!! Dobrze, że mam polary i kurtki:p





































Podpływamy w pobliże wyspy, na której siedzi mnóstwo kormoranów i dużo lwów morskich. Te ostatnie są wielkie, majestatyczne, o ciężkich cielskach. Ryczą. Drapią się płetwami. Są piękne. 





















I słynna, ikoniczna latarnia morska, Faro Les Eclaireurs, strzegąca morskiego wejścia do Ushuaia. Argentyńczykom znana jest jako Faro del fin del mundo, czyli latarnia końca świata. i jest tu ten koniec świata.... Nigdy nie byliśmy tak daleko od domu....









































Płyniemy dalej. Przepływamy koło sporej wyspy Gable, tuż za nią Penguinera, na której znajduje się kolonia kilkudziesięciu pingwinów. Ooooooooo! Uwielbiam pingwiny! Są rozkoszne i słodkie ;))) Urocze!



























Tu są pingwiny!!

















Jeszcze jedna malutka, skalista wysepka, a na niej kormorany i lwy morskie. Jeden przeogromny i ryczy. To z pewnością przewodnik stada.
























I widzimy wieloryba, podobno to młody osobnik. Psika wodą i od czasu do czasu wyskakuje trochę nad powierzchnię wody. Suuuper!















Mamy szczęście z tymi wszystkimi zwierzakami, ale na to szczęście zasługujemy. Prawie cały rejs jesteśmy na pokładzie, podczas gdy reszta uczestników wycieczki siedzi wewnątrz, niektórzy nawet ciągle coś jedzą i piją. My natomiast marzniemy na wietrze, ale warto!
To dzień pełen wrażeń przyrodniczych. Jestem szczęśliwa....
Od obsługi katamarana wszyscy uczestnicy wycieczki dostają kupon na czekoladę w Laguna Negra i piwo w Le Vagon, no fajnie.



















W porcie różne jednostki pływające.















































Obiad jemy w jakimś bistro; stek plus frytki, standard; porcja 150 ARS. Generalnie nie ma w Ushuaia dużego wyboru, a jedzenie jest dosyć drogie :( Znaczek na pocztówkę kosztuje 70 ARS, a jak się płaci kartą to aż 85 ARS. Wszystko jest tu drogie, pamiątki także.

















Przechadzamy się po uroczym miasteczku, sporo tu turystów.





























Dostaliśmy talon na czekoladę ;)




































Widać, że zbliża się Wielkanoc ;)















Malwiny pamiętają... widać to tu na każdym kroku.



















Idziemy na piwo, w ramach pakietu wycieczkowego, fajnie ;)



W Marmita kupujemy 4 empanadas z kurczakiem i pancettą na lunch na jutro, 30 ARS/szt., a w sklepie czarne piwo Beagle (a jakże! w nawiązaniu do dzisiejszej wycieczki) za 90 ARS (ło matko, ale drogo!) i czerwone wino na jutro...













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz