Dziś samopobudka o 7.30, nie obudził mnie żaden bachor. Obfite śniadanko na
dachu kamienicy i jedziemy do Urugwaju :) Ale nie, że znudziła nam się
Argentyna, nie, nie! :p Po prostu taki mamy itinerer :)
Jedziemy metrem do końcowej stacji el Retiro, potem maszerujemy jakieś 15 minut
do terminala morskiego Buqebus, gdzie za 1300 ARS/os. kupujemy bilety na
speedboata do Colonia del Sacramento w Urugwaju. Znów pieczątka wyjazdowa,
odcisk kciuka, foto, pieczątka wjazdowa do Urugwaju i kolejny kraj przed
nami....
Płyniemy o 12, więc mamy jeszcze trochę czasu. Internet tu jest bardzo dobry :p
Wielki prom płynie ok. godziny, ale wypływa 20 minut później. Jesteśmy w Colona
del Sacramento. W porcie zaczepia nas turysta, to Przemek z Australii, dokąd
wyemigrował w wieku 13 lat; to schyłek komunistycznej emigracji. Miło
rozmawiamy po drodze, on zostaje w swoim hostelu, my idziemy szukać noclegu.
Znajdujemy go z Routarda w Hostel Colonial, najtańszy w miasteczku. Jest tu
ładne patio, pokój jest czysty i przestronny, łazienki ok, mogłyby być jednak
odnowione. Płacimy 990 UYU.
Spacerujemy po miasteczku, jest urocze. Klimatyczne. Ciche i spokojne. Bardzo, bardzo nam się podoba. To jedno z najcudowniejszych miasteczek na świecie... Jestem kompletnie zauroczona <3
Przy okazji robimy rozeznanie kulinarne; o kurcze! ależ tu drogo :( Ceny obiadu oscylują ok. 500 UYU, czyli prawie 20$! Znajdujemy jednak ofertę, stek za 360 UYU przyjdziemy tu później :)
Wymieniamy dolary, za 200$ dostajemy 5480 UYU. Spotykamy Przemka i idziemy na steka, ale okazuje się, że stek będzie jutro. Hahaha :) Szukamy więc dalej i w Restaurant Club Colonia zjadamy carne con papas fritas za 230 UYUi do tego vino de casa 60 UYUza półlitrową karafkę. Porcja jest tak wielka, że nie jesteśmy w stanie jej zjeść; postanawiamy, że od jutra jemy jedną na spółę :p
Przy piwie spędzamy z Przemkiem miły wieczór w naszym hostelu, opowiadając sobie różne historie i dyskutując. To naprawdę mądry facet!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz