Później jedziemy do Santa Ana, gdzie zwiedzamy pozostałości pojezuickie, niestety, kiepsko zachowane, jednak bardzo klimatyczne. Wśród ruin pasą się krowy.
Zwiedzamy San Lorenzo, gdzie ślady po jezuitach są znikome, za to przewodniczka ciekawie o nich opowiada, oczywiście po hiszpańsku i wszystko rozumiemy, fajnie ;) Z pewnością nudzi się w pracy, gdyż oprócz nas nie ma żywego turystycznego ducha, więc chętnie nas oprowadza :p
Autobus Cruz del Norte jedzie o 15. Czekamy na terminalu, a gdy podjeżdża
idziemy do niego, ale on się nie zatrzymuje na przystanku, tylko odjeżdża!
Biegniemy za nim, gonimy, krzyczymy! Machamy rękoma, więc wreszcie nas
zauważa i się zatrzymuje. Wsiadamy z bagażami, nawet luków nie otwierają :(
Autobus odjeżdża 3 minuty przed czasem. Skandal! Kierowca jest obcesowy, ale
częstuje drożdżówkami :) Czasami dają w tych autobusach przekąskę, czasami nie,
kurcze, nigdy nie wiadomo :p
Jedziemy do 19.30, na szczęście jest wygodnie, więc zasypiam i śpię półtorej godziny ;p Pod wieczór zaczyna padać, potem leje, nawet błyska. Gdy zajeżdżamy do Puerto Iguazu, deszcz ustaje, potem znowu leje, więc musimy trochę przeczekać, w końcu docieramy do El Guembe Suites. Pokój za 20$ zarezerwowany na bookingu, jest wielki i czysty i ma ogromne okno i to koniec plusów. Hostal jest stary i zniszczony, pościel tak sprana, że aż szara, wspólna łazienka nadaje się tylko do remontu. Kuchnia jest brudna i zaniedbana. Jest ciepła woda i kiepski internet. Dają ręczniki. Rano jest śniadanie. Pani w recepcji coś kręci jeśli chodzi o cenę pokoju; zobaczymy jutro.
Jest już późno, nie chce nam się szukać jedzenia, więc zamawiamy
hamburguesas completas z dowozem do hostelu po 80 ARS. I w sklepie kupujemy
litrowe piwo palermo za 32 ARS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz