Leniwie zjadamy wielkie śniadanie, od gospodyni dostajemy kartę na transport
i nie musimy płacić za przejazd autobusem; pani nam go po prostu funduje.
Przez całe miasto jedziemy do Fortaleza, twierdzy nad Rio de la Plata,
zbudowanej w XVIII wieku decyzją króla Karola V. Żar leje się z błękitnego nieba, po którym latają hałaśliwe myśliwce armii urugwajskiej. Zwiedzamy muzeum, to Fortaleza del Cerro, zwana również Fortaleza General Artigas, z przepięknym widokiem na Zatokę Montevideo. Jego zadaniem była obrona mieszkańców Montevideo i jego portu na rio de la Plata. Jose Gervasio Artigas to urugwajski bohater narodowy, przywódca powstania antyhiszpańskiego z lat 1808-11, a później uczestnik walk z Argentyną i Brazylią o niepodległość Urugwaju.
Później schodzimy na plażę. Po drodze widzimy domostwa, zbudowane z blachy falistej, na słońcu suszy się pranie, chłopcy grają w piłkę. Znów zastanawiam się, czy mając niewiele, ludzie są mimo wszystko szczęśliwi.... nie wiem... chyba jest to pojęcie względne....
Wracamy Ramblą, nadmorską promenadą, potem przez miasteczko Villa de Cerro aż
już nam się nie chce iść i wsiadamy do autobusu.
Wieczorem jesteśmy zaproszeni na kolację do naszych znajomych, Alejandro i
Mercedes, których poznaliśmy jesienią Hercolano pod Wezuwiuszem. Mieszkają w
pobliżu La Rambla, nadmorskiej promenady w ogromnym (300 m2, 4 łazienki),
dwupoziomowym mieszkaniu (penthouse) na ostatnim, dziesiątym piętrze.
Przychodzi również Orlando i Graciella, druga para poznana we Włoszech. Jemy i
pijemy. I rozmawiamy. Alejandro serwuje chorizo (kiełbaski) i cerdo de res
(wołowinę) a la parillada, czyli z grilla, ogromnego rusztu, który mają w domu,
na tym drugim poziomie. Jest miło i sympatycznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz